Anna Wendzikowska po wielu latach pracy w "Dzień dobry TVN", w sierpniu 2022 roku, poinformowała, że odchodzi ze stacji. W październiku na Instagramie gwiazdy pojawił się obszerny post, który odbił się szerokim echem. Wendzikowska oskarżyła osoby pracujące w stacji o mobbing. - Byłam poniżana, gnębiona, codziennie drżałam o pracę - pisała. Gwiazda skupiła się na nowych projektach i samorozwoju. Obecnie m.in. prowadzi warsztaty na Bali. Teraz ujawniła, że niebawem startuje z własnym podcastem.
Anna Wendzikowska w styczniu rusza z podkastem "Ku szczęściu" Do rozmów będzie zapraszała ekspertów, którzy podpowiedzą, jak żyć spokojnie i szczęśliwie. Dziennikarka od czerwca pracuje nad projektem.
Kochani, czas już o tym powiedzieć. Pracuję nad tym tematem od czerwca i cały pierwszy sezon gotowy, więc w styczniu ruszam! Ruszam z moim podkastem "Ku szczęściu", w którym razem z ekspertami z różnych dziedzin będę starała się podpowiedzieć wam, jak żyć spokojnie, harmonijnie i szczęśliwie. Aby wam pomóc wprowadzić zmiany, po to, żeby wasze życie było pełniejsze i bardziej radosne. Tak bardzo wszyscy tego teraz potrzebujemy… - napisała na Instagramie.
Pod wpisem pojawiło się wiele wspierających inicjatywę komentarzy.
Dziękuję, czekam z niecierpliwością.
Wow, wspaniale.
Powodzenia - piszą internauci.
Anna Wendzikowska w swoim głośnym wpisie ujawniła, że była poniżana, gnębiona i straszona zwolnieniem z pracy.
Kiedyś poniżanie, gnębienie, krzyki, przekleństwa to była norma w wielu firmach. Na pewno w mediach. Podobnie teksty w stylu: nie podoba się to do widzenia, wiesz, ile osób chętnych jest na twoje miejsce? (...) Nie miałam na to zgody. Zgłaszałam, jasne, że zgłaszałam. Na początku jest jeszcze ogromne poczucie niesprawiedliwości. Potem się cichnie... - pisała.
Dziennikarka dodała, że ze strachu przed zwolnieniem z pracy poleciała na wywiad trzy tygodnie przed porodem. Wyjechała także na noc do Filadelfii, gdy dziecko miało zaledwie dwa tygodnie.
Nikt nie wie, że poleciałam na wywiad do Los Angeles trzy tygodnie przed porodem. Musiałam dostać pisemną zgodę od lekarza. Cały lot siedziałam jak na szpilkach. Bałam się, że urodzę w samolocie - mówiła.
Więcej na ten temat przeczytasz TUTAJ.