"Trzech amantów poszło do nieba" - ten dowcip o sobie Wodecki opowiadał przez lata

"Trzech amantów poszło do nieba" - tak zaczyna się jeden z najsłynniejszych żartów, które opowiadał Zbigniew Wodecki. Rodzina i znajomi artysty wspominają, że dowcip ten padał zawsze podczas prywatnych spotkań towarzyskich. Jak brzmi najsłynniejsza anegdota Wodeckiego?

Osoby z najbliższego otoczenia wspominają Zbigniewa Wodeckiego jako osobę obdarzoną dużym poczuciem humoru. Pozytywna postawa pomagała też artyście podczas koncertów i kontaktów z dużą publicznością. Dzięki temu, nawet po kilkudziesięciu latach kariery artystycznej, nadal przyciągał do siebie kolejne pokolenia słuchaczy. Najlepszym przykładem jest współpraca Wodeckiego z Mitch & Mitch i koncert na Open'erze w 2016 roku, na który przyszedł tłum fanów.

Zobacz wideo Nie ma ich wśród nas, ale ich utwory zna każdy. Wodecki zostawił „Chałupy Welcome to", a Kora „Krakowski spleen"

Żart, który Zbigniew Wodecki opowiadał przez lata

Wracając do żartu, który opowiadał Zbigniew Wodecki, to jest to historia trzech amantów, którzy trafili do nieba. Bóg miał jednak dla nich niespodziankę, która niekoniecznie przypadła im do gustu. Poniżej zamieszczamy nagranie, na którym artysta podzielił się dowcipem z publicznością w Bydgoszczy i jego spisaną wersję.

 
Trzech amantów poszło do nieba: Robert Redford, Robert De Niro i Zbigniew Wodecki. Głos pana Boga: Robercie Redfordzie, pokój 36. Redford otwiera drzwi do tego pokoju, a tam siedzi strasznie brzydka baba. Głos Pana Boga: Redfordzie, za wszystkie grzechy popełnione na ziemskim padole wieczność spędzisz w pokoju 36. Wszedł załamany drzwi się zamknęły. Potem głos pana Boga: Robercie De Niro, pokój 38. Wchodzi a tam jeszcze brzydsza baba! Głos pana Boga: Za wszystkie grzechy popełniona na ziemskim padole wieczność spędzisz w pokoju 38, wszedł załamany, drzwi się zamknęły. Głos pana Boga: Zbigniewie Wodecki, pokój numer 37, Wodecki otwiera pokój, a tam piękna laska, Claudia Schiffer, głos Pana Boga: Claudio Schiffer, za wszystkie grzechy popełnione na ziemskim padole...

Zbigniew Wodecki zapytany o to, ile miał kobiet odpowiadał: Za mało!

Zbigniew Wodecki w wywiadach przyznawał, że nie można go nazwać amantem, a w "podrywaniu" kobiet przeszkadzała mu wrodzona nieśmiałość. W rozmowie z "Super Expressem" muzyk został zapytany o to, ile miał kobiet w życiu.

- Za mało! Bo powiem panu, że wbrew temu co się mówi w naszej branży, to wcale nie jest tak hop siup. Popularność zobowiązuje. Ja jestem z tej generacji, gdzie było trzeba szanować siebie i partnerki. Uważam, że sprawy prywatne muszą pozostać prywatnymi - powiedział.

W rozmowie w "Playboyu" dziennikarz zapytał go natomiast, czy miał tzw. groupies - fanki, które jeżdżą za swoimi idolami i za wszelką cenę starają się ich poznać osobiści. - Dziwne, jakoś mnie to ominęło. Nie jestem rockmanem, a do tego jestem niestety postrzegany jako buc - w pewnych obszarach nie jest to pejoratywne. Za każdym razem, kiedy ktoś mnie pozna osobiście mówi, że jestem fajny facet i że się tego po mnie nie spodziewał. Jak obejrzałem swoje archiwalne zdjęcia, to zrozumiałem. Ta plereza, te wielkie ciemne, szpanerskie okulary, które kupiłem w Rzymie, skrzypeczki... Sam się wylansowałem na zarozumialca - odpowiedział.

Mówił też, że ma duszę romantyka, nie jest macho, a także, że nie był zbyt "mocny" w zagadywaniu dziewczyn. - Wbrew temu, co się o mnie w gazetach wypisywało, plasuję się w dolnych stanach średnich, jeśli chodzi o skuteczność podrywania. Chciałaby dusza do raju, ale nie może. Parę zakrętów w życiu miałem, ale to po pierwsze prywatne sprawy, po drugie żadne sensacje. Powtarzam - dolne stany średnie - mówił Zbigniew Wodecki.

Muzyk zmarł 22 maja 2017 roku w wieku 67 lat.

Zobacz też: Kasia Wodecka-Stubbs: Święty nie był. Darzył kobiety ogromną estymą, a życie artysty jest, jakie jest

Więcej o: