Pogrzeb księcia Filipa nie miał charakteru państwowego i brało w nim udział jedynie trzydziestu najbliższych członków rodziny zmarłego. Na kameralność ceremonii wpływ miała nie tylko pandemia koronawirusa, ale również ustalone wcześniej wymagania męża królowej Elżbiety II. Monarchini miała więc sposobność, by bez otaczających ją tłumów pożegnać ukochanego. Napisała do niego list, który został dołączony do złożonego na trumnie wieńca.
Zasiadająca na tronie Wielkiej Brytanii królowa zaangażowała się w organizację ostatniego pożegnania księcia Filipa. Według doniesień portalu Daily Mail oddana żona samodzielnie zbierała i wybierała kwiaty, które podczas pogrzebu ozdabiały trumnę zmarłego. Nie zabrakło wśród nich białych lilii, róż, frezji i groszku.
Do stworzonego z uzbieranych roślin wieńca dołączyła odręcznie napisany list. Treść prywatnej notatki nie została ujawniona, jednak na przodzie leżącej na trumnie kartki widoczny był czuły podpis - ten sam, którym monarchini żegnała w 2002 roku swoją matkę.
"Lilibet" to zdrobnienie imienia królowej, którym posługiwali się tylko jej najbliżsi. Nic dziwnego, że właśnie tym pseudonimem wzbogaciła ostatnie słowa skierowane do mężczyzny, u którego boku spędziła ponad 73 lata życia.
Elżbieta II podczas uroczystości pogrzebowej próbowała powstrzymać łzy. Zdjęcie, na którym odizolowana od innych żałobników opłakuje męża w Kaplicy św. Jerzego w Windsorze, obiegło cały świat. Monarchini oddała hołd księciu Filipowi chwilą refleksji. Nie wysiadając z królewskiego samochodu, zatrzymała się tuż obok trumny zmarłego. W oddali słychać było huk armat i bicie dzwonów.