Robert Karaś zapisał się na kartach polskiego sportu jako doświadczony triathlonista. Niedawno cała Polska śledziła, jak partner Agnieszki Włodarczyk bije rekord w dziesięciokrotnym Ironmanie. Podczas niego pokonał 1800 kilometrów na rowerze, 422 kilometry biegnąc i 38 kilometrów płynąc. Kilka dni temu w mediach społecznościowych poinformował: "Z ogromnym niedowierzaniem przyjąłem wiadomość od organizatora zawodów w Brazylii, że w moim organizmie wykryto śladowe ilości niedozwolonych substancji". W mediach zaczęło huczeć od plotek, czemu sam sportowiec nie pomógł, udzielając dziwnego wywiadu "Kanałowi Sportowemu", w którym przyznał się, że był świadomy, co przyjmuje. Są jednak osoby, które stają w jego obronie. Jedną z nich jest były trener zawodnika.
Robert Karaś przygotowuje się do udziału w Fame MMA. W środę 2 sierpnia odbyła się konferencja Cage Fame MMA 19, w której sportowiec uczestniczył. Triathlonista nie uniknął pytań dotyczących trwającej właśnie afery dopingowej. Głos w tej sprawie zabrał były trener zawodnika, który połączył się zdalnie z uczestnikami wydarzenia.
Stanął on w obronie swojego byłego podopiecznego. Trener wspominał, że jego zdaniem Karaś zawsze był pracowitym sportowcem i przykładał się do treningu, nie szukając drogi na skróty. Zaznaczył również, że jest on związany z triathlonem od piętnastu lat, więc doświadczenia mu nie brakuje.
Robert nie pojawił się w triathlonie dwa lata temu, trzy lata temu, cztery lata temu. Robert pojawił się piętnaście lat temu. Wcześniej był pływakiem. Zawsze trenował bardzo mocno, bardzo solidnie - opowiadał.
W dalszej części były trener Karasia powiedział o hejcie, jaki spada na zawodnika. Uważa on, że jest on niewspółmierny do tego, co mu się zarzuca. "Nie chcę być adwokatem Roberta, ale to, co się dzieje wokół niego, że jest wręcz linczowany, kamienowany, to jest według mnie za dużo" - mówi, choć zaznaczył, że zażywanie dopingu w sporcie jest czymś karygodnym.
Stając w obronie byłego podopiecznego, mężczyzna posłużył się kilkoma przykładami. Historia sportu zna przypadki, kiedy wielkie gwiazdy usłyszały podobne zarzuty. Wspominał między innymi o Michaelu Phelpsie i Ryanie Lochte, ale nie tylko. Przypomniał sprawę Justyny Kowalczyk. "Taką wisienką na torcie jest przykład naszej bohaterki narodowej, Justyny Kowalczyk, która swego czasu była zawieszona za doping na dwa lata i była przekonana, że terapeutyczne środki, które miały jej pomóc przy zapaleniu ścięgna, pomogą jej wyleczyć uraz, a okazało się, że zawierały one substancje niedozwolone" - tłumaczył. Przekonał was?