Minione dni przebiegły pod hasłem afery dopingowej z udziałem Roberta Karasia. W maju tego roku sportowiec wziął udział w dziesięciokrotnym Ironmanie, którego udało mu się wygrać, tym samym bijąc rekord. Później został poddany badaniom na obecność nielegalnych substancji we krwi, a ich wynik nie był dla niego zadowalający. Podczas "Cage" Fame MMA odniósł się do ostatnich wydarzeń. Niebawem zawalczy w federacji freakfightowej.
Robert Karaś od razu, kiedy do mediów wypłynęły informacje prosto z Brazylii, zaczął tłumaczyć się fanom, a następnie poddał się badaniom wariografem. Przyznał, że doskonale zdawał sobie sprawę z tego co bierze, jednak to doradzili mu wówczas specjaliści, a wszelkie ślady dopingu miały zniknąć z organizmu po upływie 72 godzin. Podczas ostatniego "Cage" na Fame MMA wyjaśnił:
Chciałbym przeprosić za zaistniałą sytuację. Przeprosić za swoją naiwność, głupotę. Chciałem też wyjaśnić słowa, które powiedziałem w "Hejt Parku", ponieważ wielu z was widzi tam jakieś nieścisłości, że raz mówię, że nigdy nie stosowałem środków dopingujących, a w "Hejt Parku" mówię, że byłem świadomy tego, że jest tam coś nielegalnego. Może źle to wypowiedziałem. Nigdy nie miałem w głowie, żeby zostawić w tyle konkurencję i żeby niesprawiedliwie do tej mety szybciej dobiec. O to mi tutaj chodziło - tłumaczył Robert Karaś podczas "Cage" na Fame MMA.
Robert Karaś nie ukrywa, że minione dni były dla niego niezwykle trudne. Wszędzie widział nagłówki o tym, że świadomie brał doping i zostanie mu odebrany tytuł mistrza. Prawda jest taka, że zaufał specjaliście, który miał się pomylić w kwestii tego, jak długo substancja zachowa się we krwi.
Jak mama mi podesłała filmik z większej stacji, jak zobaczyłem, co jest tam mówione, to nie mogłem w to uwierzyć. Później małe redakcje powielają te informacje. Wiem, że na tamten moment w moich żyłach pływało coś nielegalnego, ale było mi powiedziane, że to działa doraźnie - mówił.
Sportowiec przyznał, że nagonka na niego jest zbędna. Uważa, że gdyby na jego miejscu znalazłaby się znacznie mniej silna psychicznie osoba, mogłaby tego nie wytrzymać. "Masa informacji spłynęła na mnie. Manipulacji i wychwytywania tylko najgorszego. Nikt realnie nie spojrzy obiektywnie na sytuację. Wiem, że innego człowieka mogłoby już tutaj nie być, bo to, co się działo przez ostatnie trzy dni w internecie, w dużych stacjach, od dalszych znajomych, to jest naprawdę duże piekło i trzeba mieć grubą skórę".
Na sam koniec Robert Karaś zaapelował do mediów o tworzenie rzetelnych materiałów. "Apel do dziennikarzy, żeby byli obiektywni i pisali, jak jest, a nie pokazywali zakłamaną stronę. Niektórzy nie mają Instagrama, widzą tylko nagłówki, a dla mnie to jest nieprawda" - dodał. Zdjęcia Roberta Karasia znajdziesz w naszej galerii na górze strony.