Od czasów prezesa Jacka Kurskiego rozrywką w TVP było disco polo. Widać i niestety słychać było to głównie w sezonie letnim. Kwintesencją skiepszczonego gustu muzycznego, którym rozanielony prezes epatował widzów były "Letnie Trasy Dwójki" transmitowane niemal w każdy weekend. W przeważającej większości występowali na nich artyści disco polo, tacy jak Zenon Martyniuk, Piękni i Młodzi z Magdą Narożną, Milano, Classic i Bayer Full, którzy zresztą w kółko się powtarzali i śpiewali jedne i te same, odgrzewane hity. W tegoroczne wakacje Telewizja Polska postanowiła wrócić do swoich tradycji z lat 90. i zaproponować widzom biesiady. Efekt? Niektórych może zaskakiwać.
Warto przypomnieć, że biesiady w telewizyjnej Dwójce były prawdziwym hitem w latach 90. Odpowiadała za nie wówczas Nina Terentiew. Polacy dali się porwać tradycyjnym hitom w aranżacji orkiestry Zbigniewa Górnego i z konferansjerką Krzysztofa Tyńca. Gale piosenki biesiadnej oglądali chętnie, chętnie też uczestniczyli w koncertach, które były organizowane w całej Polsce. Wówczas disco polo było domeną Polsatu, w telewizji publicznej tacy wykonawcy praktycznie się nie pokazywali. 20 lat później, kiedy wydawałoby się, że format biesiady już przeszedł do lamusa, decydenci postanowili go odkurzyć. Za reżyserię serii koncertów odpowiada Beata Szymańska. W ostatnim czasie można by rzec reżyserka od zadań specjalnych w TVP. Gdy jest jakiś problem do ogarnięcia, to Beata go rozwiąże. To ona zresztą w ostatniej chwili uratowała tegoroczny recital Dody w Opolu.
To nie jest tak, że disco polo już totalnie wypadło z ramówki TVP. Letnie trasy w rytmie disco, tym razem pod nazwą "Roztańczona Polska", zostały jednak przesunięte na mniej prestiżową i znaczącą antenę TVP3. O poziomie i estetycznych walorach tych koncertów aż żal się wypowiadać. Powiem tylko, że nie da się tego oglądać ani bez zgrzytania zębami, ani bolących uszu. Jeśli nie bolą, to tylko z powodu playbacku, który się czasami pojawia. Telewizyjny koszmarek. Za to powrót biesiady trzeba zaliczyć do udanych. Dlaczego? Głównie ze względu na pomysłowość twórców.
Jak do tej pory, zrealizowano biesiadę śląską, harcerską i warszawską. W sobotę 15 lipca wyemitowana zostanie biesiada weselna. Na każdym z koncertów dominuje różnorodność. Pojawiają się na nich wykonawcy regionalni, na co dzień wykonujący folklor, pojawiają się też wykonawcy popowi, tacy jak Katarzyna Cerekwicka, Pectus, Maryla Rodowicz, Halina Mlynkova czy Łukasz Zagrobelny. Piosenki typowo biesiadne, śpiewane na rodzinnych imprezach od wielu pokoleń, przeplatane są z przedwojennymi szlagierami i festiwalowymi hitami. Dla przykładu na warszawskiej biesiadzie obok "Warszawa da się lubić", "Już taki jestem zimny drań", "Hanko (Apaszem Stasiek był)" wybrzmiał także "Sen o Warszawie" i "Małgośka". Co jednak niezwykle istotne, na biesiadach panuje wyjątkowa atmosfera. Zgromadzeni goście siedzą przy stołach, ale chętnie dają się porwać do tańca i nie trzeba do tego tuzina animatorów publiczności. Na ustawionych obok sceny telebimach wyświetlane są słowa piosenek, co zresztą telewidzowie widzą także na ekranach telewizorów. Ewidentnie uczestnictwo w tym wydarzeniu wielu sprawia dużo przyjemności. Być może jest to rozrywka oldschoolowa, skierowana głównie do starszego widza, ale nie można odmówić jej wartości artystycznej i edukacyjnej. Jest to znacznie lepsze i bardziej pożyteczne niż młócenie przez całe lato "Przez twe oczy zielone" i "Moja mała blondyneczko" przez wątpliwej jakości artystów, na niczym nie różniących się od siebie koncertach organizowanych w całej Polsce. Lato w Dwójce jest znów pod znakiem biesiady i to dobra decyzja.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!