Dwa lata temu Olga Frycz została mamą. Na świat przyszła córka, która jest oczkiem w głowie aktorki. Gwiazda nie była zbyt wylewna jeśli chodzi o opowiadanie o ciąży i porodzie. W czwartek po ogłoszeniu wyroku Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji zrobiła wyjątek. Opublikowała na Instagramie zdjęcie ze szpitala i wspominała czas narodzin pociechy. Zwróciła się przede wszystkim do kobiet.
Aktorka opublikowała w sieci wyjątkowo osobisty wpis. Nawiązała do własnych przeżyć, ale postanowiła w skrócie opowiedzieć też o przykrych przypadkach, jakich doświadczają kobiety w ciąży.
A to ja. Dzień po przyjściu na świat mojej córeczki. Nigdy wcześniej nie byłam taka szczęśliwa. Zawsze bardzo chciałam być mamą. Nie miałam w życiu większego marzenia - zaczęła.
Miałam 31 lat, chłopaka którego bardzo kochałam, pracę, byłam niezależna finansowo i miałam końskie zdrowie. Ciąża. Ogromne szczęście i lekki stres. Byłam pod opieką najlepszych lekarzy, miałam możliwość wykonywania dodatkowych kontrolnych badań USG i płatnych genetycznych nieinwazyjnych badań prenatalnych, o których w Polsce kobiety często nawet nie wiedzą, albo zaciągają na ich wykonanie kredyty (koszt to ok. 3 tys). Badania te miały wykluczyć ryzyko wystąpienia m.in. zespołu Edwardsa (10% dzieci przeżywa rok, większość umiera w pierwszym miesiącu życiu). Zespół Pataua - tzw. dziecko cyklop. Wąskie szpary oczowe lub tylko jedna szpara oczna, rozszczepienie wargi i podniebienia, wady rozwojowe kończyn, ubytek skóry skalpy. Ogromne ryzyko urodzenia martwego dziecka. Zespól DiGeorge’a, zespół Cri du Chat, zespół Wolfa-Hirchhorna czy zespół Pradera-Williego/Angelmana. Polecam zgooglować. Zwłaszcza dwa pierwsze - poinformowała.
Aktorka opublikowała obszerny post, by wyrazić swoje zaskoczenie, smutek i złość w związku z czwartkowym wyrokiem TK w sprawie aborcji.
Obowiązująca od 1993 r. ustawa zezwalała na dokonanie aborcji w trzech przypadkach - gdy ciąża powstała w wyniku gwałtu, gdy ciąża stanowiła zagrożenie dla życia lub zdrowia kobiety, lub gdy było duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu. Nie wierzyłam do końca, że w środku okrutnej pandemii ktoś po cichu to zmieni, że w ten sposób będzie znęcać się nad kobietami. Mając zdrową córkę, która na świat przyszła ze względu na jej i moje bezpieczeństwo poprzez cesarskie cięcie, nie jestem w stanie pojąć, jakim trzeba być potworem i sadystą, żeby zmuszać kobiety do porodu martwego dziecka, żeby skazywać kobiety na traumę na całe życie, żeby kazać jej patrzeć na pozbawione organów zdeformowane martwe dziecko.
Współczuje ogromnie wszystkim tym kobietom, które dokonywać będą aborcji nielegalnie w warunkach zagrażających ich życiu i zdrowiu. I współczuje tym dziewczynom, które już są mamami i które zachodząc w kolejną ciążę w przypadku ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu staną przed najcięższym wyborem - zakończyła.
Wypowiedz Olgi spotkała się pozytywnym przyjęciem jej fanów. Kobiety pisały jednak, że boją się o swój los.
Tak bardzo szanuję i podziwiam za te słowa, za tę odwagę, za to zdjęcie tuż po porodzie.
Przekracza to wszelkie pojęcie. Jestem zdruzgotana...
Ja właśnie jestem w ciąży i boję się tego wszystkiego. Chory kraj. Średniowiecze.
Tuż po ogłoszeniu wyroku w Warszawie zorganizowane zostały protesty. Ludzie przeszli ulicami stolicy od budynku Trybunału Konstytucyjnego pod siedzibę Prawa i Sprawiedliwości. Z Nowogrodzkiej postanowili iść pod dom Jarosława Kaczyńskiego. To tam policja użyła gazu łzawiącego i ok. 2 w nocy tłum (przede wszystkim kobiet) rozszedł się.