Artur Baranowski stał się fenomenem po odcinku teleturnieju "Jeden z dziesięciu". Uczestnik pobił rekord programu. Mężczyzna odpowiedział na pierwsze trzy pytania z rzędu, dzięki czemu mógł sam wybierać, do kogo zostanie skierowane następne z nich. Każdą szansę brał na siebie i udzielał poprawnej odpowiedzi w szybkim tempie. Tadeusz Sznuk nie krył zaskoczenia i w pewnym momencie skomentował: "Mam wrażenie, że pańscy konkurenci trochę się nudzą, ale proszę bardzo". Wszyscy czekają na finał z udziałem Artura Baranowskiego, jednak według nieoficjalnych informacji nie udało mu się dojechać na nagrania. Mężczyzna pochodzący ze wsi Śliwniki nie spodziewał się tak nagłego wzrostu popularności. Opowiedział o tym jego ojciec w rozmowie z wp.pl. "Jesteśmy już tym zmęczeni, nie spodziewaliśmy się" - ujawnia.
Ojciec uczestnika przyznał, że jego rodzina jest przyzwyczajona do spokojnego życia. Ujawnia, że nagłe zainteresowanie trochę przerosło jego syna. "Mieszkamy tu spokojnie, cicho. A tu nagle wszyscy chcą rozmawiać z synem. On nie ma na to siły, nie jest przygotowany. Nikt by tego nie wytrzymał, człowiek by zwariował" - mówi. Zapewnia jednak, że jest bardzo dumny z syna.
Od wczoraj dzwoni cała rodzina, piszą koledzy z okolicy i znajomi ze studiów. Artur nie spał do późna i cały czas odbierał telefony albo odpisywał na wiadomości. Dziś cały dzień śpi. Nie ma już siły rozmawiać z dziennikarzami - dodał w rozmowie z "Gazetą Wyborczą".
Włodzimierz Pietruszewski, sołtys wsi Śliwniki, udzielił kilku informacji na temat tajemniczego uczestnika. "Pytałem ojca Artura, czemu wcześniej się nie chwalił, że syn będzie w 'Jednym z dziesięciu'. Mówił, że nie chciał, bo mogła mu się powinąć noga i byłby wstyd. Jaki to wstyd, przecież to teleturniej. Wszystko mogło się zdarzyć. A tymczasem pokazał coś niesamowitego" - opowiada. Ujawnił też, jaki jest uczestnik. "Nieśmiały, spokojny, skromniutki. W jego wieku czasem chłopaki jeszcze rozrabiają, a on ma 28 lat, a jest z niego bardzo dojrzały facet". Dodał, że próbował kontaktować się z Arturem Baranowskim.
Pojechałem do niego, ale rano spał. Odsypiał, bo już od środowego wieczora różni ludzie do niego wydzwaniali i wypisywali. Powiedziałem ojcu, żeby go nie budził. Później mu osobiście pogratuluję.