"Jeden z dziesięciu" od trzech dekad cieszy się niesłabnącą popularnością, ale to ostatni odcinek przejdzie do historii. Wszystko za sprawą pana Artura, który pobił prawdziwy rekord. Najpierw odpowiedział bezbłędnie na trzy finałowe pytania z rzędu, co pozwoliło mu na kierowanie kolejnych zagadek do uczestników - oczywiście sam się z nimi uporał. Ostatecznie udało mu się zebrać 803 punkty za 40 pytań. Jak na ten sukces zareagowali jego sąsiedzi i bliscy?
Reporter Fakt.pl wybrał się do wsi Śliwniki pod Zgierzem, położonej w województwie łódzkim, skąd pochodzi pan Artur Baranowski. Tam też spotkał sąsiadów uczestnika programu "Jeden z dziesięciu", którzy nie kryli podziwu. - Dowiedzieliśmy się z internetu. To było duże zaskoczenie, - Tak rozgromił rywali, że szacun - komentują. Z kolei sołtys Włodzimierz Pietruszewski przyznał, że zna mieszkańca od lat i zawsze wykazywał się ogromną wiedzą na wielu płaszczyznach. - To zdolny, bardzo skromny chłopak. Byłem mu pogratulować. Dobrze się uczył. Sprawy komputerowe były jego perełką. Opanowanie, zero tremy. Na wszystkie tematy, z każdej dziedziny, miał odpowiedź. A to były trudne, bardzo trudne pytania - przyznał Pietruszewski w rozmowie z Faktem.
A co na to ojciec 28-latka? Pan Piotr Baranowski miał okazję przez chwilę porozmawiać z reporterem i nie krył dumy. Ponoć Artur od najmłodszych lat spędzał długie godziny z książkami i świetnie się uczył. Udział w programie był z resztą tylko i wyłącznie jego pomysłem oraz sposobem na sprawdzenie wiedzy. - Zawsze był za książkami. Syn sobie w szkole dawał radę bez żadnych korepetycji. Był zdolnym uczniem. Na studiach też dawał sobie radę. Nie namawiałem go (dop. red. do udziału w programie). Ma dużo wiedzy. Miał też szczęście - mówił pan Piotr Baranowski w rozmowie z Faktem. Zdjęcia pana Artura znajdziesz w naszej galerii na górze strony.