W Operze Leśnej pojawiały się nie tylko największe polskie, ale również zagraniczne gwiazdy. Nie wszystkie jednak występy przeszły do historii ze względu na wspaniałe zaprezentowanie utworów muzycznych. Niektóre koncerty były zabawne, a inne pozostawiły po sobie niesmak i zażenowanie. Przypominamy wpadki i skandale, którymi żyła cała Polska.
W 1999 roku jedną z zaproszonych na sopocki festiwal gwiazd była Whitney Houston. Był to jej jedyny występ w Polsce. Wiele osób oczekiwało, że piosenkarka da prawdziwe show. Rzeczywistość okazała się jednak nieco inna - gwiazda dotarła do Polski zaledwie kilka godzin przed wejściem na scenę. Na deskach Opery Leśnej zaprezentowała się w szaliku, rękawiczkach i płaszczu, wyraźnie dając do zrozumienia, że jest jej zimno i nie są to komfortowe warunki do występu. Po tym koncercie przylgnęła do niej łatka kapryśnej gwiazdy.
3 września 2005 roku Mandaryna, wchodząc na scenę Opery Leśnej, powiedziała, że jest to najważniejszy występ w jej życiu. I rzeczywiście tak było. Tym koncertem była żona Michała Wiśniewskiego zapisała się na kartach polskiej muzyki popularnej.
Po kilku latach od tego wydarzenia Mandaryna w rozmowie z portalem wp.pl przyznała, że za słynną wpadką stał nie tylko brak jej wokalnych umiejętności, ale i problemy techniczne.
Nie miałam wtedy możliwości, żeby przykręcić odsłuch, usłyszeć chórzystki czy ludzi grających na instrumentach, bo musiałabym po prostu zejść ze sceny (...). Wtedy tego nie zrobiłam, ale, tak jak mówię, człowiek uczy się na błędach.
Do tego występu nawiązał ostatnio Ralph Kamiński, który 17 sierpnia również wystąpił w Operze Leśnej podczas Top of the Top Sopot Festival.
Natalia Lesz z pewnością na długo zapamiętała występ w Sopocie. Po koncercie wokalistka musiała zmierzyć się z wyjątkowo gorzką krytyką, jaką usłyszała wówczas z ust Roberta Kozyry.
Nigdy nie zrobisz kariery na zachodzie, nie potrafisz śpiewać, nie masz głosu. Nie wiem, co tu w ogóle robisz - stwierdził wówczas zażenowany jej występem Kozyra.
Trzy lata po pamiętnym występie Mandaryny, na sopockiej scenie znów zawrzało. Tym razem głośno było o dwóch popularnych wokalistkach. Doda co prawda nie zaliczyła żadnej wpadki, ale podczas jej występu nastąpiły problemy techniczne, które przerywały telewizyjną transmisję. Artystka wykorzystała okazję, aby dogryźć muzycznej rywalce, której nie darzyła wówczas sympatią i już po występie zażartował, że to Edyta Górniak spowodowała usterkę, bo… przegryzła kable.
W 2018 roku, podczas pierwszego dnia Top of the Top Sopot Festival, artyści upamiętnili Korę. Zespół Lady Pank, Kasia Kowalska, Tomasz Organek, Małgorzata Ostrowska i Maciej Maleńczuk zaśpiewali wspólnie jeden z najbardziej kultowych utworów Maanamu - "Krakowski Spleen". Wszystko pozornie przebiegało zgodnie z planem. Do czasu, gdy Maleńczuk w połowie występu powiedział:
Szanowni państwo, doceńcie wspaniałą grę Janka Borysewicza na gitarze, bo gdyby nie on, to polski show-biznes być może wyglądałby zupełnie inaczej. Uczcie się od takich ludzi jak on, bo to jest najważniejszy gość.
Przerwała mu Małgorzata Ostrowska, chwytając go za rękę. Gwiazda wyraźnie czuła się niezręcznie ze słowami Maleńczuka, które za nic nie pasowały do sytuacji.
Nasze zestawienie zamykają Justyna Steczkowska i Kasia Wilk. Obie piosenkarki podczas tegorocznych imprez pomyliły Sopot z Opolem, na co widownia zareagowała salwą śmiechu. Później udało im się wybrnąć z sytuacji. Jedna z nich próbowała usprawiedliwić pomyłkę ogromnymi emocjami, a druga w opublikowanym na Facebooku poście pokazała, że ma dystans do tej wpadki.