Zenek Martyniuk raczej stroni od skandali i zajmuje się tym, co umie robić najlepiej - muzyką disco polo. Jego syn z kolei to klasyczny przykład bananowego dziecka, któremu wiele uchodzi na sucho. Ostatnio jednak zdaje się, że Daniel się wyciszył, postawił na rodzinę i również odsunął się w cień. W mediach głośno było jedynie o jego drugim ślubie (po głośnym rozstaniu z poprzednią żoną) z Faustyną w pięknych okolicznościach na egzotycznej wyspie Bali.
I choć mówiło się, że pierwszą ceremonię zaślubin sfinansował król disco polo (wesele miało kosztować Zenka milion złotych), wiele wątpliwości pojawiło się właśnie przy drugim ślubie Daniela Martyniuka. Fani zaczęli zastanawiać się, czy ślub i całą wyprawę do Indonezji ponownie sfinansował Zenon. Teraz syn Martyniuka postanowił odnieść się do tej sprawy w rozmowie z Pudelkiem. Przyznał, że niektóre z komentarzy hejterów naprawdę działają mu na nerwy. - Na pewno jest to trochę denerwujące, ale myślę, że każdy ma swoich hejterów, ja tego nawet nie czytam. Chodzi im głównie o to, że ja niby baluje i ciągle wyjeżdżam za pieniądze mojego ojca. A tak nie jest. Ja też mam swoje pieniądze, Faustyna ma swoje pieniądze i staramy się żyć za swoje. A w ich głowach to wygląda tak, że to wszystko jest sponsorowane przez mojego ojca, to jest najgorsze - powiedział.
Daniel sporo w ostatnich latach "nawywijał". A to znieważał policjantów, innym razem zwyzywał sędzię. Obawiano się nawet, że przed sądem będzie musiał stanąć Zenek. Pokłosiem tego wszystkiego było rzekome odcięcie Daniela od rodzinnej fortuny. Daniel Martyniuk twierdzi jednak, że relacje z rodzicami uległy poprawie. - Teraz jest wszystko ok. Wiadomo, były te zgrzyty o pieniądze, ale to wszystko jest nakręcane przez hejterów, nie wiem, może mi zazdroszczą. Od tego nie da się uciec - dodał w rozmowie z portalem. Wygląda więc na to, że młody Martyniuk się "uspokoił" i najgorsze ma już za sobą. Być może taki pozytywny wpływ na niego ma nowa żona, Faustyna? Więcej zdjęć Daniela Martyniuka znajdziecie w naszej galerii na górze strony.