Wakacyjne plany króla Karola III nie są owiane tajemnicą. Wedle przyzwyczajeń i tradycji królewskich monarsze również przypadają kilka dni odpoczynku i błogiego relaksu. Początkowo Karol III uda się do zamku Balmoral, który znajduje się w Szkocji, a następnie wybierze się do Walii do Llwynywermod. Pierwsza z posiadłości jest własnością rodziny królewskiej. Za drugą z kolei będzie trzeba zapłacić. Wygląda na to, że monarchę właśnie dopadły przyziemne problemy.
Posiadłość w Llwynywermod została kupiona w 2007 roku i była własnością Karola III. Inwestycja nie należała do najtańszych. Trzeba było za nią zapłacić aż 1,2 mln funtów. Budynek znajduje się w pobliżu parku narodowego, są w nim trzy sypialnie. Na terenie posiadłości jest stodoła, a dookoła rozciąga się 192 akrów ziemi. Król nie kryje zachwytu. Lata temu określił posiadłość miarą "daru z niebios".
Po śmierci królowej Elżbiety II owa posiadłość została jednak przepisana na księcia Williama. Ten wpadł na niebanalny pomysł i zdecydował się wynająć budynek, aby nie stał niezamieszkały, a jednocześnie przynosił pewne korzyści finansowe. Wynajem rusza od września. W związku z tym książę uprzedził ojca, że musi zabrać wszystkie prywatne rzeczy z posiadłości. Mało tego, zadeklarował, że jeśli on sam będzie chciał udać się do Llwynywermod, to będzie musiał uiścić odpowiednią opłatę. Według medialnych doniesień królowi nie jest do śmiechu z tego powodu. "Karol się wściekł, ale taka była umowa. Oznacza to, że może nadal tam przebywać, ale będzie płacił czynsz księstwu, a przez resztę czasu dom będzie wynajmowany" - przekazał informator "Mail On Sunday".
Nie da się ukryć, że król Karol III jest znany z prowadzenia oszczędnego trybu życia. Być może dlatego niechętnie chce płacić za wizyty w Llwynywermod. Zaraz po objęciu tronu i pełni władzy zadeklarował cięcie kosztów. Jakiś czas temu wziął sprawy w swoje ręce i poczynił już pierwsze kroki w tej kwestii. Wówczas zagraniczne portale donosiły, że monarcha i sztab jego doradców rozpoczął przegląd wszystkich nieruchomości, którymi dysponuje rodzina królewska. Celem miało być upewnienie się, że monarchia nie wydaje zbyt dużo pieniędzy na posiadłości, z których się nie korzysta.