Meghan Markle po wypłynięciu na jaw skandalu o mobbing zaprzeczyła, że miała znęcać się nad pracownikami. Podkreślała, że traktowała ich z należytym szacunkiem, jednak słowa jej byłego królewskiego personelu temu przeczą. W październiku zaplanowano premierę książki autorstwa Valentine Low, "Courtiers: The Hidden Power Behind The Crown". Personel księcia Harry'ego i jego żony, po tym jak zrezygnowali z funkcji wyższych rangą członków rodziny królewskiej założył klub "Ocaleńców po Sussex'ach".
ZOBACZ RÓWNIEŻ: Książę Harry kończy 38 lat. Pamiętacie, jak bawił się nago w Las Vegas i paradował ze swastyką? Skandali jest więcej
Książka "Courtiers: The Hidden Power Behind The Crown" opisuje pogarszające się relacje Sussexów z pracującym dla nich królewskim personelem. W kuluarach dużo się mówi o tym, że Meghan Markle miała wyładowywać swoje frustracje na pracownikach. Fragmenty kontrowersyjnej książki zostały opublikowane przez "The Sunday Times".
Z publikacji wynika, że osoby przydzielone do pomocy Sussex'om są święcie przekonane, że Meghan dokładnie zaplanowała "megxit". Po tym, jak razem z księciem zrezygnowali ze swoich ról w rodzinie królewskiej - personel nazwał żonę Harry'ego "narcystycznym socjopatą".
Jeden z byłych pracowników w rozmowie z autorem książki wyznał, że Meghan nie zależało na akceptacji ze strony członków rodziny królewskiej.
Chciała być odrzucona, ponieważ miała obsesję na punkcie tej narracji od pierwszego dnia - ujawnił.
Więcej zdjęć Meghan Markle znajdziecie w naszej galerii na górze strony.
Niektórzy z pracowników Meghan "podejrzewali, że w końcu chciała zarobić pieniądze. A jedynym sposobem, w jaki mogła to zrobić, było pozostawienie za sobą królewskiego życia i powrót do Ameryki". Z publikacji dowiadujemy się, że personel oskarża Meghan o to, że kwestie finansowe były wszystkim, o co się przejmowała. Żona księcia Harry'ego miała nawet oczekiwać, że za spotkania z poddanymi będzie otrzymywać wynagrodzenie.
Natychmiast po wypłynięciu oskarżeń o mobbing Pałac Buckingham wszczął dochodzenie. Po około roku śledztwo zostało zakończone, a raport utajono. Królowa Elżbieta II zdecydowała, że przedstawione przez firmę prawniczą informację zachowa dla siebie, a prawdę na ten temat zabrała do grobu.