W styczniu Magdalena Modra i Marek Krupski poprowadzili koncert prezydencki w Filharmonii im. Mieczysława Karłowicza w Szczecinie. W sieci pojawiały się głosy, że ponoć małżonkowie nie poradzili sobie z tym zadaniem, a po przerwie ich rolę przejął Przemysław Neumann, dyrygent oraz dyrektor instytucji. Po całym zdarzeniu wydał oficjalne oświadczenie. "Pani M. Modra i pan M. Krupski nie otrzymają umówionego wynagrodzenia, a ja i pracownicy Filharmonii w Szczecinie dokonaliśmy ustaleń mających na celu skuteczniejszą weryfikację potencjalnych współpracowników instytucji" - przekazał niezadowolony Neumann. Jak obecnie wygląda sytuacja?
Magdalena Modra porozmawiała ostatnio ze Światem Gwiazd. Wyjawiła, że wciąż nie otrzymali z mężem wynagrodzenia za koncert prezydencki, który odbył się w styczniu. Aktorka ma jednak nadzieję, że sprawa zakończy się po jej myśli. "Do tej pory nie dostaliśmy pieniędzy. Spokojnie czekamy na przelew, jeszcze nie minął termin zapisany w umowie" - przekazała. Modra nie wyklucza podjęcia kroków prawnych. Stara się zachować spokój. "Jeśli minie i nadal nie będzie naszego wynagrodzenia, idziemy do sądu. Najpierw pismo przedprocesowe, a potem pozew. Zgodnie z prawem. Ja już się tym nie zajmuję. Oddałam sprawę prawnikowi i on działa. Skupiam się na pracy i staram się nie myśleć o tym. Najważniejsze to zachować spokój, tylko spokój nas uratuje" - przekazała podczas rozmowy z portalem Świat Gwiazd.
W dalszej części rozmowy Magdalena Modra wróciła wspomnieniami do samego koncertu. Przyznała, że o aferze miała dowiedzieć się z mediów. "Choć nigdy wcześniej coś podobnego mi się nie zdarzyło. W trakcie prób ani podczas samego koncertu nikt nie miał do nas żadnych zastrzeżeń. Byłam w szoku, gdy o sprawie dowiedziałam się potem z mediów. Wcześniej wydawało mi się, że taka instytucja jak filharmonia nie komunikuje się przez Pudelka" - skwitowała żona Marka Krupskiego w wywiadzie dla Świata Gwiazd.