Był czas, w którym telewizje strzelały nowościami jak z karabinu. Niestety, w dobie ogromnej popularności platform streamingowych, trudno przebić im się z czymś, co stanie się tak popularne, jak chociażby słynne sitcomy Polsatu lat 90. Dziś o kilkumilionowej oglądalności czegokolwiek, co jest nowe i nie zostało stworzone z myślą o internecie, można zapomnieć. Dlatego ponoć Edward Miszczak szpera po archiwach Polsatu. Uważa, że brakuje mu dobrego sprawdzonego serialu, więc w pocie czoła szuka hitu ze dawnych lat, który na kanwie nostalgii, rozpaliłby na nowo serce Polaków. Okazuje się, że Wy - czytelnicy Plotka - macie swój typ, która produkcja powinna dostać drugie życie. Bingo, po co nam jakaś nowa zapchajdziura, spadająca po jednym sezonie? - zastanawia się Bartosz Pańczyk.
Gdy napisaliśmy o planach odgrzewania kolejnego kotleta przez Edwarda Miszczaka, zadaliśmy wam w sondzie proste pytanie. "Który serial powinien reaktywować Polsat"? Bo dyrektor programowy stacji ze słoneczkiem w logo, jeszcze nie jest do końca zdecydowany i rozważa kilka opcji. Przewagą głosów, okazało się, że według was w kolejnej ramówce powinno znaleźć się miejsce dla nowych odcinków "Miodowych lat". Tuż za nimi uplasował się "13 posterunek", a później "Rodzina zastępcza". Nie ukrywam, że to ciekawe rozwiązania, bo każda z tych produkcji miała swoje "pięć minut" i potrafiła rozbawić. O każdej do dziś się mówi i poznają je nowe pokolenia, co jest raczej ewenementem, więc nie ma na co czekać. To ostatni dzwonek na uratowanie widowni, bo niedługo telewizja przestanie się liczyć jeszcze bardziej. A przecież już teraz mówi się, że przeżywa ostatnie podrygi konającej ostrygi...
Macie nosa, gdyż dowiedziałem się, że w Polsacie od dawna mówi się, by reaktywować przygody Krawczyków i Norków, bo rzeczywiście presja jest ogromna, a format niewyczerpany. Powtórki, które lecą codziennie na kanałach tematycznych stacji i oglądają się dobrze, dały do myślenia. Grzechem byłoby nie wejść drugi raz do tej samej rzeki. Jednak nie w takiej wersji, jak ich pożegnaliśmy, czyli pt.: "Całkiem nowe lata miodowe", gdzie bohaterowie mieszkali w bliźniaku i żyli - cytując bohaterkę "Kogla-Mogla" - jakby luksusowo. To się nie sprawdziło. Jednak co to za problem, by to odkręcić? W nowych odcinkach moglibyśmy się dowiedzieć, że Karol i Tadzik zrobili kolejny interes życia, w wyniku którego stracili swój majątek i znowu wylądowali w kamienicy. Co więcej, jako że w ostatnim odcinku urodziły im się dzieci, teraz mogłyby być dorosłe i mieszać obok, prowokując nowe problemy i kłótnie między rodzicami.
Polsat zrobił głupotę, gdy rezygnował z teleturniejów i sitcomów, próbując ponad dekadę temu doścignąć TVN i być stacją "glamour". To raczej nie wypaliło, ale - aż do tego roku - stare produkcje nie mogły wrócić na swoje miejsce. Byliśmy świadkami mniej lub bardziej udanych produkcji, które jednak nie zbliżyły się fenomenem do "Miodowych lat" czy "13 posterunku". W obecnej ramówce mamy znowu "Awanturę o kasę", "Malanowskiego i partnerów", "Pamiętniki z wakacji", a w kolejnej dojdzie do tego "Must be the music". Najwyższy czas na coś sprawdzonego. Bo chyba większość z nas ma dość jednosezonowych seriali, które przez niską oglądalność nie dość, że nie mają kontynuacji, to też godnego zakończenia i urywają się w połowie. W obecnych czasach nowości ogląda się na platformach streamingowych, więc takie samograje jak np. "Miodowe lata" to przewaga telewizji w jej klasycznym ujęciu, gdy chce się jeszcze kogoś nią zainteresować...