31 grudnia o godz. 19:50 TVP2 zacznie emisję "Sylwestra z Dwójką" w Zakopanem. Impreza publicznego nadawcy, gdy rządy w kraju sprawowało Prawo i Sprawiedliwość, nazywała się przez ostatnie lata "Sylwestrem Marzeń". Jednak po tym, jak rządy w telewizji objęła nowa władza, kilka dni temu odcięto się od nazwy wymyślonej przez żonę dawnego prezesa TVP - Joannę Kurską. Kilka godzin przed sylwestrem dowiedzieliśmy się, że za kulisami jest inaczej, niż dotychczas.
Od 20 grudnia trwa okupacja budynku TVP przy Placu Powstańców, gdzie mieści się Telewizyjna Agencja Informacyjna. Codziennie byli pracownicy TVP, którzy nie godzą się ze zmianami i nadal uważają się za gwiazdy stacji, są wspierani przez polityków PiS. Ci pod płaszczykiem interwencji poselskich, nie dość, że spędzają z nimi czas, to jeszcze donoszą im niezbędne do życia rzeczy. Patrząc na to, co się tam dzieje, nic dziwnego, że na organizatorów "Sylwestra z Dwójką" padł blady strach. Nie chcą afer, a boją się, że obecna opozycja będzie chciała je wywołać. - Wszyscy chcą, by ta impreza nie miała żadnego politycznego akcentu. Dlatego ochrona została uczulona, by na teren sylwestra nie wpuszczać nikogo, kto nie bierze w nim udziału, a już na pewno nie polityków. Wszyscy są ciągle legitymowani. Nie wystarczy teraz tylko identyfikator wstępu, jak w ostatnich latach. Często też nawet gwiazdy są proszone o dowód osobisty, by potwierdzić tożsamość - mówi nam osoba z produkcji sylwestrowej zabawy TVP2.
Boimy się, że jakiś poseł PiS-u wskoczyłby w przeciwnym razie na scenę i zaczął mówić o zamachu na media publiczne i wywołałby aferę. Nikt na to teraz nie pozwoli, choć oni są zdolni do wszystkiego. Lepiej dmuchać na zimne - dodaje nasz informator.
Sylwestrowy koncert poprowadzi nie tylko Tomasz Kammel, ale i Izabella Krzan z Rafałem Brzozowskim. Za kulisami prowadzących wspierać będą: Ania Lewandowska i Marta Surnik. Na scenie pojawi się też m.in. Joanna Liszowska, grupa Weekend, Piękni i młodzi, Allan Krupa, Leon Myszkowski, Zenek Martyniuk i Viki Gabor. Nie zabraknie też Edyty Górniak, Maryli Rodowicz i Justyny Steczkowskiej. Tomasz Kammel kilka dni temu w rozmowie z Gazeta.pl stwierdził, że nie boi się utraty pracy w TVP, chociaż co chwilę dowiadujemy się o kolejnych osobach, które po zmianie władzy, muszą rozstać się ze swoim stanowiskiem. - Jeśli chodzi o zmiany, to czuję się tak samo jak przez 27 lat. Wojciech Młynarski mi śpiewa do ucha: "Róbmy swoje". I ja jadę do przodu. Sprawdźcie w redakcji, ale wiele zarządów już tu przeżyłem. Nie jestem tu w ostatnich latach. Teraz się zmienił rynek telewizyjny. I ludzie tacy jak ja, stoją na pięciu różnych nogach. W "Pytaniu na śniadanie" nie ma czasu na rozmowy o zmianach. Jesteśmy skupieni na swojej pracy i tyle - powiedział prezenter.