Justyna Steczkowska ma za sobą lata na scenie, a podczas występów przeżyła już niejedno. Może się wydawać, że gwiazda jej formatu jest przygotowana na wszystko, jednak czasem jednak dochodzi do sytuacji, których nie da się przewidzieć. Ostatnio artystka zagościła w show "Dzień dobry TVN", a w programie wspomniała o pewnej sytuacji, która zdarzyła się jej na koncercie. Takiego problemu z garderobą kompletnie się nie spodziewała. Co się stało?
Justyna Steczkowska jakiś czas temu przeżyła chwilę grozy. Na pozór zwykła sytuacja mogła przerodzić się w najświeższego newsa w mediach. Podczas koncertu doszło do niewielkiej wpadki, a mogło być znacznie gorzej. - Nagle w połowie utworu czuję, jak rozpina mi się gorset. Po prostu pękł z tyłu. Nie wiem, co mam robić, czy śpiewać, czy go trzymać. Wszystko na tym gorsecie się trzyma, więc nagle stanęłabym jak półnaga dziewczyna - wyznała w rozmowie w "Dzień dobry TVN". W tamtym momencie wiedziała, że musi działać. Opowiedziała, jak poradziła sobie z sytuacją. Więcej zdjęć Justyny Steczkowskiej znajdziecie w galerii na górze strony.
Więc powiedziałam: "Stop! Ludzie patrzą, co się dzieje, a ja powiedziałam: "Proszę państwa, tak was przepraszam. Pękł mi gorset. Muszę pójść się przebrać, bo inaczej zaraz stanę tu jak święty turecki przed wami i już się z tego nie wybronię" - wspominała Justyna Steczkowska.
Jakiś czas temu Steczkowska przeżyła podobną wpadkę. Tuż przed wyjściem na scenę okazało się, że tkanina, z której został zrobiony jej strój, jest prześwitująca. Artystka zobaczyła to dopiero przed samym występem, z uwagi na inne światło. Przezroczysta kreacja z pewnością bardzo ją zestresowała. Wszystko jednak dobrze się skończyło. - Okazało się, że ona prześwitywała tylko w świetle poza sceną. Na scenie ten brokat odbijał wszystko, więc publiczność widziała tylko coś świecącego. To, co ja przeżyłam, wychodząc na scenę, to naprawdę nikomu tego nie życzę - wyznała z uśmiechem Justyna Steczkowska. ZOBACZ TEŻ: Justyna Steczkowska wyciągnęła rękę do Edyty Górniak. Koniec konfliktu? "Edi, kochanie"