Joanna Racewicz odniosła się do kontrowersyjnych słów Jarosława Kaczyńskiego, dotyczących kobiet i przyrostu naturalnego w Polsce. Dziennikarka często zabiera głos w sprawach ważnych, takich jak np. szczepienie przeciwko COVID-19 czy katastrofa smoleńska. W tragedii, która miała miejsce 10 kwietnia 2010 roku, straciła męża, który był szefem ochrony prezydenta. Racewicz wielokrotnie kwestionuje rządy partii rządzącej. Tym razem też postanowiła zwrócić się do Kaczyńskiego.
Słowa Jarosława Kaczyńskiego wypowiedziane 5 listopada w Ełku podczas spotkania z wyborcami odbiły się szerokim echem w mediach. W przekonaniu prezesa PiS poziom demograficzny w kraju spada przez kobiety i alkoholizm. Słynny zwrot "dawanie w szyję" jest już popularnym memem. Do słów polityka w obszernym i bardzo intymnym poście odniosła się Joanna Racewicz. Opowiedziała, że dwukrotnie poroniła i została wyrzucona z pracy w telewizji przez przekonania.
To ja i mój syn. Urodziłam sporo po trzydziestce. Nie, nie dlatego, że "dawałam w szyję", panie prezesie. Odwlekałam macierzyństwo ze strachu o przyszłość. Nasze pierwsze dziecko było za słabe, żeby przeżyć. Umarło we mnie. Bywa. Potem chcieliśmy zbudować gniazdo. Dom. Nie oglądaliśmy się na państwo. Byliśmy we dwoje, młodzi. Szczęśliwi. Aż przyszedł "pierwszy PIS" i rękami swoich komisarzy wyrzucił mnie z pracy. Uchodziłam za "lewaczkę". Mówiłam: "to trzeci miesiąc ciąży". Nie miało znaczenia. "Nie pasujesz nam". To była umowa o dzieło, a nie etat. Nazywają to: "śmieciówka". Zna pan? Zero praw. Zero szans na obronę. Drugie dziecko też straciliśmy. "Nie ma powodów medycznych, wygląda na silny stres" - tyle diagnoza.
Te doświadczenia sprawiły, że dziennikarka popadła w depresję. Wyznała, że jedyną osobą z środowiska partii, która się nią zainteresowała, była Maria Kaczyńska. Po dwóch latach na świat przyszedł syn pary, jednak sielanka nie trwała długo. Racewicz i Igor stracili męża i ojca.
Przyszła depresja. Trzymała w garści latami. Wtedy kiepsko z prokreacją. Czy ktoś z TVP się mną zainteresował? Nie, panie prezesie. Za to usta pełne frazesów o polityce prorodzinnej. Tylko pańska bratowa poprosiła swojego męża, prezydenta, o dłuższy urlop dla szefa ochrony, mojego męża. "Niech się pan zajmie żoną" - usłyszał. Paweł został ze mną w domu. Trzymał za rękę. Powtarzał: "damy radę". Dwa lata później stał się cud. Syn. Wyczekany, wytęskniony, wymodlony, aż przyszedł 10 kwietnia i lot w jedną stronę.
W dalszej części odniosła się do katastrofy smoleńskiej. Od lat Joanna Racewicz walczy, aby rocznica tragedii nie była tak hucznie obchodzona, aby wszelkie śledztwa z tym związane zostały zakończone. Dziennikarka pragnie jedynie, aby żałoba po Pawle Janeczku była tylko dla najbliższych.
Na koniec zwróciła się do Jarosława Kaczyńskiego. Ostrzegła go przed rozgniewanymi kobietami.
A teraz? Czy słyszy pan oburzenie? Wściekłość? Żal? Bezsilność? Smutek? Nie można pogardzać kobietami. Nasz gniew potrafi skruszyć trony. Czasem wystarczy iskra.
Joanna Racewicz to kolejna osoba, która publicznie zabrała głos w sprawie słów polityka. Oprócz niej zareagowały również Anna Lewandowska, Anna Korcz, Ewa Chodakowska i Kinga Rusin.