Rolą Kargulowej podbiła Polskę. Życie Haliny Buyno-Łozy zniszczyło SB. Musiała donosić na przyjaciół

Natalia Jeziorek
Są tacy aktorzy, którzy, choć nigdy nie zrobili spektakularnej kariery i niedane im było wystąpić w głównej roli, na stałe zapisali się w historii kina. Tak zwani "mistrzowie drugiego planu" to najczęściej postaci charakterystyczne, zapadające w pamięć. Jedną z takich aktorek jest Halina Buyno-Łoza - niezapomniana Aniela Kargulowa z kultowej produkcji "Sami Swoi".

Więcej o gwiazdach PRL-u przeczytasz na Gazeta.pl >>>

Świąteczna ramówka telewizyjna rządzi się swoimi prawami. Wielu nie wyobraża sobie gwiazdkowego czasu bez takich produkcji, jak choćby "Kevin sam w domu". Ale kultowe filmy znajdziemy też wśród polskich propozycji. W gronie tych, które pomimo upływu czasu i częstych powtórek wciąż mają ogromną rzeszę chętnie wracających do nich fanów, jest kultowa produkcja "Sami swoi" oraz jej kontynuacje - "Nie ma mocnych" i "Kochaj albo rzuć". Ale choć wielu Polaków na pamięć zna teksty z każdej z części filmu, niekoniecznie wie, jakie były losy odgrywających postaci aktorów - szczególnie tych drugoplanowych. Halina Buyno-Łoza, czyli Kargulowa z "Samych swoich" nigdy nie zrobiła spektakularnej kariery. Zaczęła od ról teatralnych, a kiedy już występowała w filmach, wcielała się najczęściej w postaci drugoplanowe, lecz charakterystyczne. I robiła to po mistrzowsku - była bezpośrednia, trochę zaczepna i wścibska, ale zawsze wyrozumiała i dobra. W późniejszym wieku świetnie odnajdywała się w rolach babć, ciotek czy sąsiadek - takich jak wspomniana Aniela Kargulowa. Ale w życiu prywatnym Haliny Buyno-Łozy nie zabrakło dramatycznych wydarzeń. Aktorka tuż po wojnie została przez służby SB zwerbowana, a następnie wtrącona do więzienia.

Zobacz wideo Jak wyglądało życie opozycjonisty w czasie stanu wojennego?

Na scenę tanecznym krokiem

Urodzona w Łodzi 12 grudnia 1907 roku Halina Buyno, jak brzmiało jej panieńskie nazwisko, od najmłodszych lat marzyła o scenie. Ale początkowo nie chciała zostać aktorką, a tancerką. Uczęszczała więc do Szkoły Rytmiki i Plastyki w Warszawie, następnie była jej solistką. Z czasem jednak zrozumiała, że taniec to dla niej zbyt mało. Dlatego zdecydowała się na studia w Państwowym Instytucie Sztuki Teatralnej w Warszawie. Udało jej się go ukończyć tuż przed wybuchem II wojny światowej - w 1937 roku. Swoją decyzję o zmianie planowanej wcześniej ścieżki zawodowej pani Halina motywowała również względami praktycznymi. Z czasem doszła po prostu do wniosku, że kariera tancerki jest niezwykle krótka. Wystarczy jedna kontuzja, by ją zaprzepaścić, a nieubłagany upływ lat sprawiał, że tancerka szybko traciła "datę ważności". Tymczasem aktorstwo było profesją, którą kobieta mogła wykonywać nawet przez całe życie.

W przypadku Haliny Buyno-Łozy jej teoria sprawdziła się z nawiązką. Aktorka nie tylko grała niemal do końca życia, ale największą popularnością cieszyła się właśnie w dojrzałym wieku. Wtedy o panią Halinę upomniał się świat filmu. Tymczasem, jako młoda kobieta, występowała na deskach teatrów w całej Polsce. Karierę zaczynała w Teatrze Miejskim w Wilnie, a w późniejszych latach występowała też na scenach teatrów w Lublinie, Wrocławiu i Jeleniej Górze. Niestety, karierę aktorską Haliny Buyno-Łozy przerwał wybuch wojny. I choć aktorka przetrwała ten niezwykle trudny czas, prawdzie problemy w jej życiu miały się dopiero pojawić.

W szponach SB

Po zakończeniu wojny, Halina Buyno-Łoza na stałe dołączyła do zespołu Teatru Miejskiego w Lublinie. Powszechnie lubiana i ceniona przez wszystkich aktorka szybko trafiła na celownik Służb Bezpieczeństwa. Pewnego dnia funkcjonariusze odwiedzili panią Halinę i złożyli jej "propozycję nie do odrzucenia". Aktorka miała z SB współpracować, czyli po prostu donosić na kolegów z zespołu, wykazujących wywrotowe postawy i knujących przeciw socjalistycznej ojczyźnie. Buyno-Łoza wcale nie kwapiła się do takiej aktywności. Ale szybko zrozumiała, że odmowa nie wchodzi w grę.

Funkcjonariusze SB nachodzili ją i nękali - przekonywali, że jeśli nie przystanie na współpracę, może zapomnieć o karierze. Na przełomie lat 40. i 50. o tym, że to partia decyduje o życiu obywateli, boleśnie przekonał się niejeden aktor. W obliczu wizji braku propozycji ról i zwolnienia z teatru Halina Buyno-Łoza zgodziła się na współpracę z SB. Ale po podpisaniu dokumentów jej problemy wcale się nie skończyły.

'Nie ma mocnych''Nie ma mocnych' EastNews

W ramach współpracy z bezpieką Halina Buyno-Łoza miała "informować o różnych antypaństwowych przestępstwach" oraz nastrojach panujących w zespole teatru. Ale aktorka nie chciała być kapusiem, więc donoszenie na innych aktorów bardzo dużo ją kosztowało. Nie potrafiła sobie wybaczyć tego, że swoimi donosami może zniszczyć kolegom z zespołu nie tylko karierę, ale i życie. Nie mogąc sobie poradzić z patową sytuacją, zaczęła mieć stany depresyjne, a z czasem nawet myśli samobójcze. Wreszcie nie wytrzymała i z tych ostatnich ze łzami w oczach zwierzyła się przyjaciółce. Ta poradziła jej, że jedynym wyjściem jest wyznanie prawdy. Tak też się stało - Halina Buyno-Łoza, chcąc wyplątać się z okowów terroru, ogłosiła członkom zespołu, że została przez SB zmuszona do współpracy i donoszenia oraz oświadczyła, że więcej tego robić nie będzie. Oczywiście, jej dekonspiracja nie uszła uwagi służb. Funkcjonariusze, wściekli, że stracili źródło informacji, nie zamierzali jednak puścić tego aktorce płazem.

Halinę Buyno-Łozę oskarżono o "zdekonspirowanie metod pracy organów bezpieczeństwa publicznego". W 1952 roku została aresztowana i postawiona przed sądem, ale o sprawiedliwym procesie mogła w ówczesnych czasach jedynie pomarzyć. Rozprawa odbyła się za zamkniętymi drzwiami, a oskarżonej odmówiono nawet prawa do adwokata. Sąd uznał panią Halinę za winną zarzutów i skazał ją na półtora roku bezwzględnego więzienia. Z sali rozpraw aktorka została przewieziona do zakładu karnego, znajdującego się wówczas na zamku w Lublinie. Tam rozegrał się istny horror. Więźniów przetrzymywano w warunkach urągających godności człowieka. Ale to nie wszystko. Jak relacjonował portal Fakt.pl, współwięźniarka Haliny Buyno-Łozy, Danuta Magierska powiedziała niegdyś, że aktorka była brutalnie traktowana przez Sowietów ubranych w polskie mundury. Choć dzięki ogłoszonej po śmierci Stalina amnestii, pobyt pani Haliny w więzieniu zakończył się wcześniej - po dziewięciu miesiącach odsiadki - w jej psychice pozostawił rysy na całe życie.

Mistrzyni drugiego planu

Traumatyczne przeżycia sprawiły, że Halina Buyno-Łoza postanowiła wyjechać z Lublina. Wybór padł najpierw na Jelenią Górę, a następnie na Wrocław. W obu miastach aktorka występowała w teatrach. Z czasem w życiu pani Haliny zagościły spokój i szczęście. We Wrocławiu 49-letnia kobieta poznała młodszego od siebie o osiem lat aktora, Mieczysława Łozę. Mężczyźnie wcale nie przeszkadzało, że jego wybranka jest dojrzałą kobietą po przejściach. Wręcz przeciwnie - to właśnie on pomógł jej uporać się z traumą. Choć para nie doczekała się dzieci, stworzyła niezwykle zgodne, szczęśliwe małżeństwo. Aktorstwo było ich wspólną pasją - razem zagrali aż w 17 filmach. Byli razem aż do śmierci pana Mieczysława w 1982 roku.

Z czasem o Halinę Buyno-Łozę upomniało się kino. Aktorka szybko wyspecjalizowała się w rolach postaci charakterystycznych. Na ekranie zadebiutowała w 1957 roku w filmie "Ewa chce spać", w którym wcieliła się w rolę prostytutki, Pięknej Loli. W tym samym roku pojawiła się w produkcji "Zagubione uczucia", a następnie w "Krzyżu walecznych" i "Ósmym dniu tygodnia". Niewielkie rólki wścibskich sąsiadek, dociekliwych portierek, czy krewkich gospodyń grywała aż do 1967 roku.

Wtedy Halina Buyno-Łoza wcieliła się w rolę, która, choć nie była główną, zapewniła jej nieśmiertelność. W produkcji "Sami Swoi" w reżyserii Sylwestra Chęcińskiego pani Halina zagrała Anielę Kargulową, żonę jednego z głównych bohaterów, Władysława. Powróciła w kolejnych dwóch częściach kultowej trylogii: "Nie ma mocnych" oraz "Kochaj albo rzuć". Wystąpiła także w "Granicy", "Chłopach", "Nocach i dniach" oraz w serialu "Daleko od szosy".

W późniejszych latach, aż do końca kariery, Halina Buyno-Łoza pojawiała się w rolach "swojskich" kobiet - babć i starszych sąsiadek, jakie większość widzów znała ze swojego otoczenia: bezpośrednich, trochę zaczepnych i wścibskich, ale nie wyzbytych wyrozumiałości i dobroci. Ostatni raz na ekranie Halina Buyno-Łoza pojawiła się w produkcji "Jak się pozbyć czarnego kota" z 1984 roku. Zmarła 13 września 1991 roku. Spoczęła na Cmentarzu Osobowickim we Wrocławiu, obok ukochanego męża.

Więcej o:
Copyright © Agora SA