Justyna Steczkowska już w zeszłym roku miała szansę na reprezentowanie kraju w konkursie Eurowizji, ale ostatecznie jednym punktem przegrała z Luną. Ceniona piosenkarka się jednak nie poddała i rok później była jedną z faworytek w polskich preselekcjach. Równo po 30 latach artystka wróci na eurowizyjną scenę, na której zaśpiewa "Gaję". W marcu Steczkowska zaprezentowała ten utwór podczas koncertu w Oslo, a w sobotę 5 kwietnia zaśpiewała w Amsterdamie. Internauci zdążyli już ocenić jej występ.
Justyna Steczkowska udała się do stolicy Holandii, by wykonać "Gaję" przed fanami Eurowizji na koncercie promującym i poprzedzającym główny konkurs. Półfinały odbędą się 13 i 15 maja, a 17 maja w Bazylei poznamy zwycięzcę tegorocznej Eurowizji. W sieci pojawiły się nagrania z występu polskiej gwiazdy, która brylowała na scenie. Sama Steczkowska opublikowała przy tym w mediach społecznościowych urywek ze swojego występu. Jak internauci ocenili jej show?
Użytkownicy TikToka byli zgodni i rozpływali się nad wykonem Steczkowskiej. "W tym roku jesteś czarnym koniem konkursu, świetnie poradzisz sobie na Eurowizji i jesteś moją zwyciężczynią!", "Musisz być w finale Justyna. Masz genialny wokal", "Zrobiła tam pani wspaniałe show, jak zawsze zresztą", "Tegoroczna zwyciężczyni!", "Piękny występ", "To najprawdziwsza bogini"- czytamy pod nagraniem z występu Steczkowskiej w Amsterdamie.
Jak już wspominaliśmy, Steczkowska zaśpiewała również niedawno w stolicy Norwegii. Jej wizyta tam nie obyła się jednak bez problemów. Zaczęły się one na próbie do występu, która miała trwać jedynie... siedem minut. Piosenkarka wzięła ze sobą realizatora, który miał czuwać nad jej wykonaniem. Jak się jednak okazało, Norwegowie mieli na miejscu swoją ekipę. "Nie mówię, że nie ma pojęcia o swojej pracy - on nie ma pojęcia o mnie (norweski realizator - przyp. red). Dlatego byłam z lekka wściekła, ponieważ zeszłam z tej próby, miałam tylko siedem minut, jak każdy. Szanuję to, to jest konkurs, godzę się na te warunki, ale te siedem minut nie zostało w ogóle wykorzystane" - oceniła Steczkowska w rozmowie z WP Lifestyle. "Ja wcześniej zgłosiłam to, że będę ze swoim realizatorem, za którego sama płacę, robię wszystko tak, żeby im ułatwić pracę i nie zostało to poszanowane. Ten dźwięk, uważam, był beznadziejny, nie z mojej winy, absolutnie nie z mojej" - dodała. Gwiazda podkreśliła, że ostatecznie Norwegowie ją przeprosili.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!