Bogumiła Wander zmarła 30 lipca po długiej chorobie. Słynna prezenterka TVP miała 80 lat. Gdy kilka lat temu alzheimer sprawił, że nie było z nią kontaktu, jej mąż Krzysztof Baranowski zrobił wszystko, co mógł, by zapewnić jej najlepszą opiekę. Sprzedał ich luksusową willę i opłacał jej pobyt w najlepszym specjalistycznym ośrodku, gdzie mogła liczyć na całodobową pomoc. W dniu jej śmierci rozmawialiśmy z Katarzyną Miller. Słynna psycholożka znała ją od lat i wspomina ich wieloletnie rytuały oraz zdradza, jaka Bogumiła Wander była prywatnie. Mówi też, jak spędzała czas, gdy przeszła na emeryturę. Okazuje się, że tęskniła za telewizją.
Katarzyna Miller nie potrafi wskazać roku, w którym poznała Bogumiłę Wander. Na pewno było to bardzo dawno temu. Jak do tego doszło? - Połączył nas towarzyski klub kobiecy, który zresztą trwa do dzisiaj. Jedna znała drugą, inna trzecią i tak się zaczęłyśmy wszystkie zapraszać i spotykać na święta, urodziny, imieniny czy bez okazji. Ona niestety kilka lat temu musiała z niego wypaść ze względu na chorobę i trudności z komunikacją. W tym klubie jest też Irenka Santor, Alicja Majewska, Zosia Kamińska i wiele, wiele innych wspaniałych pań. Swego czasu też Stenia Kozłowska... Co to były za spotkania. Śpiewałyśmy i biesiadowałyśmy godzinami, śmiejąc się, dzieląc troskami i plotkując. Mężczyźni na te nasze zloty nie mieli wstępu. Mogli tylko przyjść na sam koniec, by którąś z nas odebrać i wtedy zjadali ostatki, ale to wszystko - powiedziała Plotkowi Katarzyna Miller. Zwróciła też uwagę na prywatne życie prezenterki i niezwykle udane małżeństwo z kapitanem Baranowskim.
Bogusia na pewno była świetną gospodynią i dobrą kucharką. Uwielbiała gościć u siebie. Stworzyła ciepłe domowe ognisko. Miała śliczny dom, który urządziła z dbałością o każdy detal. Oczywiście nie dało się nie zauważyć, że była niezwykle piękną kobietą i damą. Cudne było jej bardzo udane małżeństwo z panem Baranowskim. Takie przykładowe. Bardzo go kochała i mówiła o nim z czułością i troską. Proszę mi uwierzyć, że naprawdę tę miłość było widać. Krzysztof zawsze się Bogusią opiekował. Zresztą do końca. Niestety spotkał ich w ostatnich latach trudny los przez chorobę, która ich rozłączyła...
- dodała słynna psycholożka w rozmowie z dziennikarzem Plotka Bartoszem Pańczykiem.
Gdy Bogumiła Wander kilka lat temu zaczęła mieć problemy z pamięcią i usłyszała diagnozę, nie poddawała się. Dopóki mogła, nie zamykała się w domu i starała się być jak najbardziej aktywna. - Niestety nie pamiętam naszego ostatniego spotkania, żebym je dobrze wyróżniała jako to ostatnie. Te czasy jej choroby, dopóki nie zamieszkała w domu opieki, zlewają się w jedno. Ale pamiętam te wszystkie ostatnie spotkania, gdy już choroba ją dorwała i była słabsza. Ona nie dopuszczała do siebie tej choroby, że coś za chwilę będzie nie tak, bardzo chciała z nią walczyć. Tak do tego podchodziła dzielnie. Miała w sobie dużo siły. Bardzo się opierała, ale niestety człowiek nie zaprze się do końca. Na pewno jednak przez aktywność opóźniła jej skutki - przyznała nam Katarzyna Miller.
Pierwszym mężem Bogumiły Wander był Zbigniew Żołędziowski, z którym doczekała się syna. Co ciekawe, po latach zaprzyjaźniła się z jego obecną żoną, z którą regularnie spotykała się nigdzie indziej, jak podczas babskich zlotów. - Śmieszne było, że Bogusi pierwszy mąż - pan Żołędziowski - to obecny Zosi Kamińskiej i że pań drogi się złączyły przez wspólne koleżanki. One się z tego śmiały nie raz i go obgadywały z sympatią. Miały dystans do tego wszystkiego. Tak się polubiły w naszym klubie, że im to nie przeszkadzało. To było szalenie miłe i zabawne. Ale co dziwnego. To dziewczyny z poczuciem humoru, więc było śmiesznie i nawet w tym temacie, który mógłby dla niektórych być niezręcznością - opowiada Plotkowi Katarzyna Miller. Mówi też, że choć Bogumiła Wander pracę w telewizji skończyła w 2003 roku, nie przestała o niej mówić.
Wspaniała spikerka. Ikona telewizji. Bardzo kochała telewizję. Później robiła programy baletowe, które były dla niej bardzo ważne, ale jej życiem były też festiwale, koncerty... Ona za telewizją tęskniła. Wypowiadała się o niej z łezką w oku. Wspominała o tym i to było jasne i wyraźne, że tęskniła. Życzę jej teraz wielu występów w zaświatach
- podsumowuje Katarzyna Miller.