Andrzej Zaucha już w dziecięcych latach był wyraźne zainteresowany muzyką. Jako nastolatek grał w amatorskim zespole. Później za radą ojca zdecydował się na szkołę zawodową, która miała go przygotować do prawdziwego życia. Ścieżkę zawodową dość szybko porzucił jednak na rzecz sportu. Był świetnym kajakarzem i trzykrotnie zdobył mistrzostwo Polski. W pewnym momencie miał szansę polecieć nawet na igrzyska. Równocześnie dostał propozycję gry na perkusji w zespole Czarty. Andrzej Zaucha porzucił sport i oddał się największej pasji.
Niedługo potem został solistą zespołu Telstar. Podróżował po Francji, gdzie jego serce skradł jazz. Kariera muzyczna zaczęła nabierać zawrotnego tempa, a sukcesy na festiwalach m.in. w Opolu i Sopocie przyniosły mu wielką sławę i popularność. Andrzej Zaucha poznał swoją pierwszą miłość, gdy miał zaledwie 17 lat. Rok młodsza Elżbieta zawróciła mu w głowie podczas jednej z dyskotek. Para szybko stanęła na ślubnym kobiercu.
Koledzy z zespołu muzyka nie pałali optymizmem do tego uczucia. Uważali, że wybranka zbytnio ingeruje w życie zawodowe artysty. Liczne spięcia doprowadziły do tego, że Andrzej Zaucha na początku lat 80. zdecydował się na rozpoczęcie kariery solowej. W 1983 roku artysta święcił największe triumfy. Wszystko za sprawą debiutanckiego albumu "Wszystkie stworzenia małe i duże". Mimo sukcesów najważniejsze dla niego pozostawały żona i córka Agnieszka. Rodzinną sielankę przerwała choroba Elżbiety. Zdiagnozowano u niej guza w okolicy pnia mózgu. Żona piosenkarza zmarła 31 sierpnia 1989 wskutek udaru mózgu. Agnieszka miała wówczas 15 lat.
Śmierć ukochanej żony była dla Andrzeja Zauchy bolesnym ciosem. Gdy wydawało się, że już nigdy nie ułoży sobie życia uczuciowego, na jego drodze pojawił się aktorka Zuzanna Leśniak, żona francuskiego reżysera Yvesa Goulaisa. Andrzej Zaucha często bywał gościem w ich domu. Mąż aktorki dużo podróżował. W czasie, gdy przez długie tygodnie była sama, między nią a piosenkarzem nawiązał się płomienny romans. Pewnego dnia mąż poinformował ją, że wraca ze Szkocji. Podał nawet konkretną godzinę przyjazdu. Zuzanna Leśniak zapomniała o tym i Yves Goulais zastał ją w łóżku z leżącym obok Andrzejem Zauchą. Reżyser uderzył go w twarz i wyrzucił za drzwi. "Nie mam czasu się rozliczyć, ale będę musiał cię zabić!" - wykrzyczał do niego.
W tym momencie Yves Goulais połączył wiele faktów. Zdał sobie sprawę, że żona zdradza go od dłuższego czasu. Zraniony zapragnął zemsty. Zuzanna Leśniak zapewniała go o swojej miłości, tłumacząc, że relacja z piosenkarzem jest już zakończona. Nie uwierzył w jej słowa. "Widziałem, że wtedy jest złą aktorką, źle kłamała. Byłem zdradzanym mężem i zdałem sobie sprawę, że inni się mnie boją. Nigdy nie przypuszczałem, że będę miał taką rolę do zagrania. Nie wierzyłem, że między Zuzą i Zauchą wszystko skończone" - wspominał po latach. Nienawidził żony i byłego przyjaciela. Mimo to chciał się z nim spotkać. Piosenkarz się zgodził i podczas rozmowy telefonicznej nawet zażartował ze śmierci. Jeszcze wtedy nie zdawał sobie sprawy z powagi tych słów. Jednak gdy Zaucha odwołał spotkanie i wyjechał z Krakowa do Szczecina, reżyser podjął decyzję o morderstwie. Z Francji przywiózł naboje i broń. Straż graniczna nie sprawdziła jego auta. Ogarnięty żądzą zemsty niedługo później zrealizował swój plan.
10 października 1991 roku Yves Goulais podjechał pod teatr STU w Krakowie, gdzie odbywał się spektakl "Pan Twardowski", w którym grali Zaucha i Leśniak. Zaparkował samochód tak, aby mieć dobry widok. Gdy zobaczył, że para wychodzi razem, ruszył z bronią w ich stronę. "Siedziałem w samochodzie i miałem w sobie taką nienawiść, że byłem poza granicą tego, co ludzkie" - mówił przed sądem. Odepchnął żonę i oddał trzy strzały w kierunku byłego przyjaciela. Ten natychmiast osunął się na ziemię. Nie żył, jednak reżyser oddał jeszcze pięć strzałów. Jeden z pocisków trafił w leżącą obok piosenkarza Zuzannę. Zaraz po tym zjawiła się karetka. Zgon Zauchy stwierdzono na miejscu. Leśniak jeszcze żyła i została przewieziona do szpitala. Kula utkwiła blisko serca, kobieta zmarła na stole operacyjnym.
Yves Goulais nie zbiegł. Sam zgłosił się na policję, gdzie do wszystkiego się przyznał. Dodał, że w aucie posiada więcej amunicji. Nie był jednak świadomy wszystkiego. Myślał, że jego żona jedynie zemdlała. Dopiero podczas przesłuchania dowiedział się prawdy. Yves Goulais został skazany na 15 lat więzienia. Prokuratura wnioskowała o większy wyrok. Jednak potraktowano go łagodniej ze względu na to, że sam zgłosił się na policję i przyznał do winy. Yves Goulais wyszedł na wolność pod koniec 2005 roku. Zmienił nazwisko i przestał się udzielać publicznie.