Dziś trudno sobie wyobrazić inną aktorkę w roli Krystyny Lubicz. Agnieszka Kotulanka grała ją w "Klanie" przez 16 lat. W rozmowie z Plotkiem odtwórca jej serialowego męża, czyli Tomasz Stockinger, zdradza nam, że początkowo zamysł producentów był inny. Szukano młodszej aktorki, która wcieliłaby się w żonę doktora Lubicza.
"Klan" emitowany jest na antenie TVP1 nieprzerwanie od 1997 roku. Tomasz Stockinger zdradził nam, że nie musiał walczyć o rolę doktora Lubicza. Ponoć jeden z producentów serialu, czyli Paweł Karpiński, od razu widział go w tej roli i powierzył mu ją bez castingu. Inaczej sytuacja wyglądała ze znalezieniem aktorki do roli Krystyny Lubicz.
Do roli Krystyny już był casting. Według pierwszej wersji scenariusza, tej oryginalnej, wymyślono, że doktor Lubicz będzie miał wyraźnie młodszą żonę. Takie czasy, bo w sumie, dlaczego ma nie mieć? Ja tam startowałem jako czterdziestolatek, a żona miała mieć, powiedzmy, niecałe trzydzieści lat. Odbyło się kilka scen próbnych z młodszymi koleżankami, ale ciągle efekt nie był taki, który zadowoliłby produkcję. Brakowało chemii - mówi Plotkowi Tomasz Stockinger.
Momentem przełomowym było pojawienie się na planie w końcu Agnieszki Kotulanki, która była młodsza od Tomasza Stockingera tylko o rok. "Któregoś dnia patrzę, a tu przychodzi Agnieszka Kotulanka, którą już wcześniej znałem. Natychmiast złapaliśmy porozumienie i bardzo dobrze nam się grało scenę tę castingową. Pamiętam, że Agnieszka się bardzo śmiała z tego wszystkiego. Wyszło to na dobre, bo byliśmy wyluzowani. Wtedy zmieniła się koncepcja, by jednak doktor Lubicz miał za żonę kobietę w podobnym wieku i tym sposobem to ona została Krystyną Lubicz" - zdradza nam Stockinger. Jego zdjęcia z Agnieszką Kotulanką z planu serialu znajdziesz w galerii na górze strony.
Małżeństwo serialowego bohatera Stockingera należało do najbardziej udanych w całej historii "Klanu". Okazuje się, że to w głównej przyczynie skutek interwencji aktora i jego ekranowej małżonki, którzy nie chcieli, by ich bohaterowie mieli romans. "My z Agnieszką poszliśmy w pewnym momencie oficjalnie do producentów i powiedzieliśmy: 'Dajcie nam szansę. Nie piszcie nam romansu'. W pewnym momencie zaczęły się pojawiać osoby trzecie, które były przymierzane do namieszania w ich małżeństwie. Mówiliśmy: 'Pokażmy ludzi, którzy świetnie trafili na drugą połówkę, dobrze się czują w swoim towarzystwie, pokonują problemy, szanują i doceniają to każdego dnia, rozgryzając wspólnie rzeczywistość'. Zaskoczyliśmy tym scenarzystów, ale poszli nam na rękę" - zdradza Plotkowi Tomasz Stockinger.