Tomasz Stockinger od 26 lat gra jedną z głównych ról w "Klanie". Gdy spotkaliśmy się z aktorem, by porozmawiać na temat fenomenu serialu o Lubiczach, nie sposób było nie zapytać go o to, jak podchodzi do tematu bojkotu TVP, do którego nawołuje wiele gwiazd. Stanowisko słynnego gwiazdora jest jasne, o czym powiedział Plotkowi przed kamerą.
Od kiedy "Klan" zaczął być emitowany w TVP, u władzy były różne partie. Dlatego nie zamierza nagle rzucać roli doktora Lubicza, choć rozumie emocje, jakie wywołuje obecna struktura publicznego nadawcy. W rozmowie z Plotkiem deklaruje, że nie denerwuje go to, że ktoś dzieli się z nim swoimi odczuciami w tym temacie, których nie neguje.
Rozumiem bardzo dobrze ludzi, którzy nie oglądają telewizji publicznej z powodów oczywistych, politycznych i z powodu, że ta telewizja jest tak mocno propagandowa. I rozumiem ludzi, którzy podchodzą do mnie i mówią "jest pan twarzą TVP, nie oglądam TVP", czyli biorą mnie za kolaboranta czy coś. To jest absurdalne, ale ja to rozumiem - bo to są emocje, uzasadnione - wyznał Tomasz Stockinger Plotkowi.
Przy okazji Tomasz Stockinger stwierdził, że jest druga strona medalu pracy w najdłużej emitowanym polskim serialu, z którego znajdziesz zdjęcia w galerii na górze strony. "Spotykam bardzo dużo osób, które mówią: 'Panie Tomku, nie opuściliśmy ani jednego odcinka' - przyznaje z dumą Stockinger i mówi, że czuje się teraz bardzo odpowiedzialny za "Klan". "Trochę jestem tam już w roli kapitana. Po odejściu Zygmunta Kęstowicza i Haliny Dobrowolskiej ja jestem tym nestorem rodu. To zobowiązuje. To jest moje życie od ćwierć wieku" - dodaje i porusza wątek misyjny w produkcji. "Nasz 'Klan' jest misyjny pod wieloma względami: szacunku, przyzwoitości, wartości rodzinnych. Chętnie podjąłbym się dyskusji, na temat wartości wynikających z wielu produkcji amerykańskich, gdy np. złoczyńca ucieka, a drugi go goni. To jest atrakcyjne, ale często wyłącznie atrakcyjne i nic poza tym nie idzie - mówi nam aktor i przy okazji zdradza, o czym widzowie nie usłyszą w "Klanie". "Wielu tematów bardzo ważnych nie poruszamy. Nie dotykamy np. spraw religijnych czy politycznych. Np. temat służby zdrowia to bardzo ciężka kwestia, ale jej też nie poruszamy. Nie zawsze jest publiczność zadowolona, że ruszamy tylko te bezpieczne tematy, ale tak jest, bo ta opowieść o Lubiczach ma nie drażnić i nie dzielić" - opowiada aktor.