Mąż Justyny Kowalczyk zginął 17 maja podczas zejścia ze szczytu Jungfrau. Kacper Tekieli planował zrealizować projekt zdobycia wszystkich 82 czterotysięczników. Informacja o jego śmierci trafiła do mediów, 18 maja w dniu, w którym odnaleziono jego ciało. Alpinista zmarł, robiąc to, co kochał najbardziej. W trakcie ostatniej wyprawy towarzyszyła mu żona oraz dwuletni syn Hugo.
Justyna Kowalczyk w mowie pogrzebowej zaznaczyła, że z całych sił będzie się starała żyć, tak jak wcześniej nauczył ją ukochany mąż. "Będziemy żyć tak, jak Kacper nas nauczył. Nauczył nas, że trzeba żyć, bo życie jest za krótkie, żeby się przejmować pierdołami. Będziemy zdobywać góry" - zapowiedziała.
Justyna Kowalczyk wzięła całkowitą odpowiedzialność za wypowiedziane słowa. Razem z synem zdobywa kolejne szczyty, spaceruje i wspina się po górach. Wszystko wskazuje na to, że sportsmenka w ten sposób radzi sobie z ogromnym bólem i stratą. Co jakiś czas krótkie relacje bądź przemyślenia pojawiają się na Instagramowym profilu. Ostatnio podzieliła się wyjątkową fotografią męża. W ten sposób upamiętniła dwa miesiące od jego śmierci.
Justyna Kowalczyk udostępniła relację, w której odniosła się do swoich treningów i wzmożonej aktywności fizycznej, jaką wykonuje ostatnio. Pokazała kawałek ścieżki, z porannego biegu. "Trenowanie to ucieczka?! Oczywiście! Najlepsza z możliwych" - napisała. Dołączyła też kilka emotikon. Jedna z nich przedstawiała czarne serce, a druga kota. Wygląda na to, że w tym przypadku uprawianie sportu jest swego rodzaju terapią. Więcej zdjęć Justyny Kowalczyk i jej wypraw znajdziecie w galerii na górze strony.