W 2021 roku studenci łódzkiej Szkoły Filmowej zaczęli ujawniać niewygodne informacje na temat uczelni. Anna Paliga głośno zaprotestowała przeciwko prześladowaniom oraz znęcaniu się przez wykładowców na swoich podopiecznych. Głosy w sprawie zabrały również gwiazdy.
Wśród nich znalazła się także Joanna Koroniewska, która od lat jest bardzo aktywna w social mediach, gdzie poza pięknymi widokami, stylizacjami i nienagannym makijażem prezentuje także uroki nieidealnej codzienności. Aktorka przyznała, że również ma kiepskie wspomnienia z jedną ze swoich wykładowczyń.
Na samą myśl o nazwisku Ewa Mirowska robi mi się niedobrze. W imię zahartowania mnie, od razu na początku wybrała mnie sobie za cel i szczerze, była to niekończąca się moja walka z upokorzeniem, wstydem i samymi najgorszymi emocjami. Wybitna pani pedagog wymyślała mi ksywy, które raniły mnie do żywego, wciąż zwracała uwagę na to, jaka to jestem głupia, używając przy tym naprawdę mocnych słów. Najgorszych. Najmocniejszych - brzmiał emocjonalny wpis Koroniewskiej.
Jednak nie to w szczerej historii, którą podzieliła się z fanami aktorka, było najgorsze. Kiedy Koroniewska miała zaledwie 22 lata, zmarła jej mama. Pożegnanie tak bliskiej osoby nie jest łatwe w żadnym wieku, jednak profesorce celebrytki najwyraźniej zabrakło zrozumienia i empatii.
Kiedy umierała na raka moja mama, byłam w trakcie prób do przedstawienia dyplomowego, od którego zależało moje być albo nie być na uczelni. Siedząc z moją umierającą mamą, bez rodzeństwa, bez oparcia ze strony ojca, zadzwoniłam do pani Mirowskiej, że to ostatnie godziny mojej mamy i bardzo chciałabym móc ją pożegnać.
Byłam w tej sytuacji sama. Tak jak i sama była moja matka, która bardzo mnie potrzebowała. Pamiętam jak dziś - były dwa tygodnie do spektaklu dyplomowego (...). Spektakl był przygotowany, rola zrobiona, a ja prosiłam o zaledwie jeden dzień - opisuje ciężkie chwile aktorka.
Niestety to, co usłyszała od swojej profesorki, zwaliło ją z nóg.
Usłyszałam w słuchawce wzburzony głos mojej profesorki, że absolutnie nie ma takiej możliwości, że muszę wracać, mimo że usilnie tłumaczyłam, że nie mam z kim zostawić mojej mamy. Zostałam wtedy wyzwana od egoistek, że myślę tylko o sobie, a nie o kolegach, którzy potrzebują próby ze mną, po czym rzucona została słuchawka - wspomina rozgoryczona aktorka.
Historia Joanny Koroniewskiej nie była ponoć jedynym popisem braku empatii ze strony pani profesor. Aktorka wspomina, że innym studentom utrudniała dotarcie na pogrzeby bliskich. Koroniewska podkreśla, że zachowanie, z którym spotkała się ona i jej znajomi, było okrutne. Do dziś żałuje, że nie miała wówczas na tyle odwagi, żeby się temu sprzeciwić.