Więcej o brytyjskiej rodzinie królewskiej przeczytasz na Gazeta.pl.
Niektóre terminy są po prostu niewłaściwe, inne zbyt kolokwialne, aby mogły być wypowiedziane przez członków rodziny królewskiej. W swojej książce "Watching the English: The Hidden Rules of English Behaviour" antropolożka Kate Fox wyjaśnia, które słowa nigdy nie padną z ust royalsów. A na pewno nie przynajmniej podczas oficjalnych spotkań.
Słówko "pardon", czyli "przepraszam, wybacz", czasem żartobliwie używane również przez Polaków, w brytyjskiej rodzinie nie pada. Zamiast tego wolą standardowe "sorry". Podobne, trudne do wytłumaczenia rozwiązanie pojawia się w przypadku słowa "posh", oznaczające coś szykownego, wytwornego. Zamiast niego wybierają "smart".
Dzieci księżnej Kate i księcia Williama od dziecka są uczeni, by w przypadku załatwienia potrzeb fizjologicznych nie prosić o pójście do "toilet", a do "lavatory" lub "loo" - druga forma stosowana jest częściej. "Toilet" pochodzi z języka francuskiego, a rodzina królewska dba o to, aby nie używać zapożyczeń.
Osoby, którym spodobałyby się perfumy królowej Elżbiety II, muszą wiedzieć, że chcąc je skomplementować, powinny pochwalić zapach, czyli "scent". Niedopuszczalne jest mówienie o fiolce kosmetyku, czyli "perfum".
Rodzina królewska, chcąc zaprosić kogoś na herbatę, nigdy nie powie tego wprost. Zamiast zwyczajnego "tea", wyrazi się bardziej ogólnie - że chce spędzić czas na podwieczorku albo kolacji. I z pewnością nie doda, że rozmowy będą prowadzone w "lounge", czyli salonie. W królewskich rezydencjach są tylko "drawing room" lub "sitting room", które oznaczają to samo.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!