• Link został skopiowany

Tomasz Stockinger kiedyś został złapany za kółkiem na podwójnym gazie, teraz komentuje sprawę Beaty K. Ma dla niej radę

Tomasz Stockinger odniósł się do głośnej sytuacji Beaty K., która kilka dni temu została zatrzymana przez policję za prowadzenie samochodu pod wpływem alkoholu. "Zapewne jest jej bardzo ciężko i myślę, że krytyka choć uzasadniona powinna być wyważona" - powiedział. Ale to nie wszystko.
Tomasz Stockinger, Beata K.
Kapif.pl

W zeszłym tygodniu na warszawskim Mokotowie doszło do zatrzymania Beaty K., która prowadziła samochód pod wpływem alkoholu. Wokalistka Bajmu miała 2 promile, ale nie trafiła do izby wytrzeźwień. Odmówiła składania zeznań, jednak przeprosiła oficjalnie za to, co zrobiła i wydała oświadczenie. Jej sytuację skomentowała w rozmowie z Plotkiem Doda, głos zabrała także m.in. Majka Jeżowska. Teraz wypowiedział się Tomasz Stockinger, który kilka lat temu znalazł się w podobnej sytuacji.

Zobacz wideo Doda o zatrzymaniu Beaty K.

Tomasz Stockinger o zatrzymaniu Beaty K.

Stockinger, znany głównie z roli doktora Lubicza w "Klanie", w 2009 roku został zatrzymany po tym, jak spowodował wypadek i okazało się, że ma 2,3 promila. Stracił wtedy prawo jazdy na prawie trzy lata, musiał zapłacić 10 tys. zł grzywny. Ale to nie wszystko. Dostał też rok w zawieszeniu na trzy lata.

"Fakt" skontaktował się z aktorem, żeby dowiedzieć się, co myśli o sprawie Beaty K.:

Nie znam dokładnie okoliczności tego, co się przydarzyło Beacie, więc trudno mi się jednoznacznie ustosunkować. Nie wiem, czy to co się z nią stało, to choroba alkoholowa, czy może załamanie. Zapewne jest jej bardzo ciężko i myślę, że krytyka choć uzasadniona powinna być wyważone. Wnioski dla niej z tej lekcji są oczywiste. Pewnie do specjalisty trzeba pójść - ocenił.

Stanął też w jej obronie i wytłumaczył, jak wiele zła mogą wyrządzić ostre oskarżenia i hejtowanie piosenkarki:

Potępienie czynu jest oczywiste, ale też bardzo łatwo wylać dziecko z kąpielą i zniszczyć człowieka. Potępienie i krytyka dla samej satysfakcji, że ktoś się potknął w życiu i można go teraz specjalnie kopać, niczego dobrego nie przyniosą - dodał Stockinger.

Podkreślił też, że "od krytyki ważniejsza jest teraz próba podania jej ręki", a "resztą zajmie się prawo". Jak wspomnieliśmy, Beata K. ma postawione zarzuty. Grozi jej do dwóch lat pozbawienia wolności. 

Więcej o: