Sławomir Świerzyński z Bayer Full ostatnio przypomniał o sobie za sprawą wypowiedzi dotyczącej środków z Funduszu Wsparcia Artystów. Uważa, że pieniądze mu się zdecydowanie należą, a jego wieloletnie dokonania to m.in. własnoręcznie dopisane wyświetleń przy swoich utworach na YouTubie. Ma za sobą również ciekawą przeszłość - należał do Polskiego Stronnictwa Ludowego, miał szansę na wielką karierę w Chinach i poszukiwał syna, który został porwany.
Sławomir Świerzyński jest dziś głównie znany za sprawą disco polowych hitów, które stworzył wspólnie z zespołem Bayer Full. Gdy jednak przyjrzymy się bliżej jego przeszłości, widać, że 59-latek ma sporo zainteresowań i doświadczeń wartych przytoczenia. W 1984 roku założył grupę muzyczną, która pozwoliła mu zyskać rozgłos. Niemal 10 lat później zaangażował się w działalność polityczną. Z listy PSL czterokrotnie bezskutecznie startował do Sejmu w wyborach parlamentarnych. Tyle samo razy i z podobnym skutkiem próbował dostać się do Sejmiku Województwa Mazowieckiego. Na początku 2019 roku zrezygnował z członkostwa w partii. Twierdził wtedy, że nie podoba mu się, że ugrupowanie chce zawiązać koalicję z lewicowcami i Platformą Obywatelską.
Nie wyobrażam sobie głosować na LGBT i lewicę. PSL straciło szansę bycia centroprawicą taką, jak za Witosa. Partia, której hymnem jest Rota, idzie razem z aborcjonistami, lewakami i komunistami, będzie razem z nimi walczyć z kościołem, religią w szkołach i sprowadzać uchodźców - napisał wtedy wokalista.
Ostatecznie, po prawie 30 latach aktywności politycznej porzucił dawne zainteresowania. A przynajmniej stwierdził, że nie będzie ich rozwijał w partii i odszedł z PSL.
W międzyczasie w życiu Sławomira Świerzyńskiego z Bayer Full miał miejsce poważny incydent, który niemal doprowadził do śmierci jego syna. Już w 2004 roku wokalista miał na swoim koncie sporo sukcesów muzycznych i wielomilionowy majątek. Jednym z członków jego zespołu był syn Sebastian. Chłopak w 2004 roku, nieopodal domu w Woli Łąckiej, padł ofiarą napaści i porwania. Bandyci skontaktowali się z rodziną i zażądali w sumie stu tysięcy euro. Ojciec chłopaka, Sławomir, nie przystał na ich polecenia i zgłosił sprawę na policję.
Kazali zadzwonić żonie na telefon syna. Wtedy padła kwota okupu: dwa razy po trzydzieści pięć tysięcy euro, trzydzieści tysięcy dolarów i piętnaście tysięcy funtów. Powiedzieli, że w ogóle nie będą się targowali. Mówię: bądźmy biznesmenami. Porozmawiajmy. Wy chcecie pieniądze, ja chcę odzyskać syna - opowiadał wtedy wokalista.
Ostatecznie po dwóch dniach poszukiwań chłopak został odnaleziony i od razu przewieziony do szpitala, gdzie musiał dojść do siebie - był wygłodzony i wycieńczony. Rany od wiązań na rękach były na tyle poważne, że kilka godzin później mógłby już nie żyć. Sebastian do dziś nosi ślady po porwaniu. Sprawcy związali mu ręce tak mocno, że doprowadzili do stałego przykurczu palców - być może już nigdy nie będzie mógł cieszyć się w pełni sprawnymi kończynami. Z kolei te wydarzenia wpłynęły na córkę Świerzyńskiego tak bardzo, że sama postanowiła zostać policjantką.
Nikola będzie pomagać pokrzywdzonym i łapać złoczyńców. Na pewno doświadczenie brata miało wpływ. Bardzo to przeżyła. Chce łapać złoczyńców, pomagać dobrym. W nas wszystkich siedzi teraz to bezpieczeństwo - powiedział w jednym z wywiadów.
Sławomir Świerzyński dziś jest statecznym mężem, ojcem i dziadkiem. Gdy jednak przyglądamy się bliżej jego losom, widać, że nie zawsze tworzył rodzinę jak z obrazka. Gdy szedł do ołtarza, jego ówczesna żona, Renata miała zaledwie 16 lat i była w ciąży. Muzyk disco polo poznał ją w harcerstwie, gdzie jako 22-letni starszy druh miał opiekować się grupką młodych harcerzy.
Małżeństwo Świerzyńskich przeszło wiele prób. Wokalista uwikłał się w romans z inną kobietą. W wyniku ich relacji mężczyzna został ojcem Nikoli, która jest jego nieślubnym dzieckiem.
Przyznam, że Renata zniosła ze mną bardzo wiele. Bywało, że różne osoby, także dziewczyny, odwoziły mnie nad ranem do domu. Ona przejmowała mnie z ich rąk - mówił Świerzyński w wywiadzie dla „Dobry Tydzień”.
Spodziewalibyście się?