Caroline Derpieński jest zdeterminowana, aby było o niej głośno. Celebrytka niedawno pochwaliła się okładką ukraińskiego wydania "Playboya". Udzieliła przy jej okazji wywiadu, w którym opowiedziała o swojej sławie i planach na przyszłość. Białostoczanka w rozmowie z nami bez krępacji zdradziła z kolei, że okładka magazynu została przez nią zakupiona. Według celebrytki to powszechna praktyka, którą stosują największe gwiazdy na świecie.
"Każdy płaci za okładki na całym świecie. Nawet Kim Kardashian do dziś albo ma współprace z magazynem, albo płaci za okładkę. Jest to dobra inwestycja w karierę, w jaką postawiła np. Yolanda Hadid, robiąc modelki z jeszcze nikomu nieznanych Gigi i Belli" - objaśniła w rozmowie z Plotkiem Derpienski. Celebrytka twierdzi, że kupowanie okładek to część biznesu. Zdradziła również, że wybrała ukraińską edycję magazynu ze względu na jej cenę. "Większość fotografów sprzedaje okładki, bo z tego żyje. (...) Wybrałam Ukrainę, bo spodobała mi się cena" - przyznała. Jesteście ciekaw, ile kosztuje taka przyjemność? "To zależy. Raz mniej, raz więcej. Ceny są od kilku do kilkudziesięciu tysięcy 'dollarsów'" - powiedziała.
W wywiadzie dla "Playboya" Derpieński przedstawia się nie tylko jako modelka, ale i "wschodząca gwiazda wśród projektantów mody". Przypominamy, że białostoczanka odnalazła niedawno pasję do projektowania i zaprezentowała tym samym kolekcję nazwaną "333", która ma na celu przenieść do Polski nieco klimatu Miami. Marcin Paprocki uznał już, że kolekcji Derpienski brak stylu i porównał ją wręcz do "'Tańca z Gwiazdami' spod Darłowa". Zupełnie inaczej "dollarsowe" projekty oceniła stylistka Karolina Domaradzka, a dość krytyczna, ale jednocześnie wyważona była Ewa Minge. Echem w internecie odbiło się także śledztwo niestrudzonej Anety Glam, która przekonywała, że projekty młodszej sąsiadki z Florydy można kupić w hurtowni z tekstyliami.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!