8 września odbyły się uroczystości pogrzebowe Stanisława Soyki. W ostatnim pożegnaniu znanego piosenkarza uczestniczyli jego przyjaciele z branży muzycznej. Wśród nich znaleźli się m.in. Józef Skrzek, Robert Chojnacki, Muniek Staszczyk oraz Elżbieta Zapendowska. W mediach szybko zrobiło się głośno o tym, że trenerka wokalna poruszała się na wózku inwalidzkim. W nowym wywiadzie opowiedziała o zdrowiu.
W rozmowie z "Faktem" Elżbieta Zapendowska wyjawiła, jak obecnie się czuje. - Jestem już w takim wieku, że u mnie tylko bida z nędzą - powiedziała trenerka wokalna. Podczas wywiadu przyznała, że chociaż na pogrzebie Stanisława Soyki poruszała się na wózku inwalidzkim, to nie korzysta z niego na co dzień. - Staram się w każdym razie chodzić, póki jeszcze mogę. Ponieważ ja nie widzę na długie odległości, to nie za bardzo bym dała radę przejść się po cmentarzu, więc wózek był idealny na taką sytuację. Nie wiedziałam, czy dojdę o własnych siłach na ten pogrzeb, a bardzo chciałam uczestniczyć w tych uroczystościach - powiedziała. Może liczyć na pomoc asystenta. - Mam asystenta, który mi bardzo pomaga i załatwia mi wszystkie sprawy, tak że jestem dobrze zaopiekowana - dodała w rozmowie Elżbieta Zapendowska.
Elżbieta Zapendowska zmaga się z jaskrą. Jak przyznała, w jej przypadku schorzenie jest nieoperacyjne. - Tu nic już nie da się zrobić i żadna operacja mi nie pomoże - powiedziała. Mimo trudnej sytuacji trenerka wokalna nie traci optymizmu. Elżbieta Zapendowska bardzo ceni sobie poczucie humoru. - Bywa źle, ale później znowu fikam. Tak w kółko. Nie można liczyć na to, że zdarzy się cud, że będzie olśnienie i będę miała sokoli wzrok. Nie będę. Najważniejsze jest poczucie humoru. Samemu z siebie trzeba sobie jaja robić i na wesoło podchodzić do życia - powiedziała w rozmowie Elżbieta Zapendowska.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!