Krystian z "Hotelu Paradise" w ostatnim odcinku programu rzucił kulą i zdobył całą nagrodę dla siebie. Stał za tym ciekawy plan - zamierzał nie tylko podzielić się wygraną z ówczesną partnerką, Basią, ale też dwójką znajomych, Bibi i Simonem, którzy również znaleźli się w finale.
W finale zwycięzcy "Hotelu Paradise", Krystian i Basia, stanęli na dwóch końcach "pieniężnej ścieżki" - na polach, na których wypisana jest najniższa możliwa do wygrania kwota. Powoli zbliżali się do siebie, trzymając w dłoniach kule, które mogli upuścić i rozbić na każdym etapie wędrówki. Jeżeli oboje doszliby na środek, zgarnęliby całą wygraną i podzielili się pieniędzmi. Jeśli jednak jedno z nich rozbiłoby kulę wcześniej, otrzymałoby kwotę, na której polu akurat stało, a partner odszedłby z niczym. Krystian zdecydował się zrobić to na 100 tysiącach, co oznaczało, że wszystkie pieniądze zgarnął dla siebie.
Wydawało się, że jego decyzja była dla wszystkich zaskoczeniem, jednak to tylko pozory. Już wcześniej informował uczestników o pomyśle dotyczącym rzucenia kulą. Chciał "zrobić show". Ostatecznie zdecydował się podzielić nagrodą po równo między siebie, Basię, Bibi i Simona. Pojawił się jednak problem, o którym powiedział InstaStory.
Wygranej jeszcze nie otrzymałem i pewnie jeszcze trochę czasu minie.
Deklaruje, że gdy będzie przekazywał pieniądze, z pewnością poinformuje o tym na swoim koncie. Najwyraźniej nie wszyscy w to wierzą.
Oczywiście pokażę przekazanie pieniędzy i wtedy czekam na przeprosiny od tych wszystkich niedowiarków - zapowiedział.
Czekamy na ten moment.
Krystian już podczas udziału w "Hotelu Paradise" nie ukrywał, że jako Włoch, uwielbia tamtejszą kuchnię. Ma więc plan, by pieniądze z wygranej przeznaczyć na wynajęcie własnego lokalu, otwarcie restauracji i podzielenie się swoimi popisowymi daniami. Jeśli jednak podzieli się wygraną (pomniejszoną o podatek), z tak ambitnych planów niewiele uda się zrealizować.