Był styczeń 2007 roku. Po raz pierwszy weszłam do budynku Telewizji Polskiej przy ulicy Woronicza już nie jako praktykantka, a współpracownik. Panią Alicję Resich-Modlińską poznałam tego samego dnia. To była moja pierwsza szefowa. Pewnie chcielibyście zapytać: jaka? Bardzo dobra. Bardzo wymagająca. Wizyty w jej gabinecie to były i lekcje życia, i lekcje telewizji.
Nie możesz się wdzięczyć przed kamerą - mówiła mi.
Co to znaczy "wdzięczyć"? Każdy z Was chciałby pewnie o to samo zapytać i przede wszystkim - dowiedzieć się , jak tego nie robić . Ja też chciałam. To była praca, którą musiałam wykonać sama: oglądać każdy materiał, wejście na żywo i szukać tego, co mnie w sobie denerwuje. A pewnie wiecie, że jak patrzy się na siebie i jeszcze się siebie słucha - denerwuje cię wszystko. Wyjścia są dwa: albo siebie polubisz, albo już siebie lubisz i zaczniesz być na antenie taka, jaka jesteś naprawdę. Przez ostatnich 8 lat pracowałam nad pierwszą i drugą rzeczą.
KapifPierwszy materiał: w pracowni snu. Wydawca powiedział: oby tak było dalej. Witaj na pokładzie. Co byście sobie pomyśleli? Bo ja pomyślałam: świetnie i szukałam pomysłów na kolejne materiały. Na kolejny musiałam jednak trochę poczekać. I zacząć swoją telewizyjną przygodę od początku, mimo kilku lat doświadczeń. Pokora. Jeśli ktoś z Was planuje pracować w jakiejkolwiek telewizji, musi się z tym słowem zaprzyjaźnić. I zapomnieć o tym, że w weekend spotyka się z przyjaciółką, a za dwa miesiące jedzie na wakacje. To ty musisz dopasować się do telewizji, nie ona do ciebie. A partnerką jest kapryśną, grymaśną, czasem niewdzięczną. Ale się ją kocha. Moja praca zawsze była moją pasją, więc wiele sobie wybaczałyśmy. Dziś wspominając, oglądając stare materiały i zdjęcia nie mogę powiedzieć: tego żałuję, tego też żałuję. Niewiele przyjaźni, małżeństw, rodzin, wytrzymuje taką pracę, ale moje wytrzymały. Nie, nie żal mi niczego, bo " Pytanie na śniadanie " to była najpiękniejsza i najdłuższa zawodowa przygoda w moim życiu.
KapifZnajomi i nieznajomi pytają , dlaczego ostatnio nie widzą mnie w "Pytaniu". W niedzielę przemiła pani w aptece powiedziała:
A to dlatego nie ma pani w telewizji, jest pani chora.
Rzeczywiście jestem chora, ale pomyślałam, że może to czas odpowiedzieć wszystkim, którzy pytają, kiedy zobaczymy się w "Pytaniu na śniadanie"? Nie wiem. Może za dwa tygodnie, za miesiąc, a może nie. Tak, to prawda, już nie prowadzę "Czerwonego dywanu".
Kilka miesięcy temu postanowiłam zmienić swoje życie. Wiem, że wielu z Was uważało mnie za miłą panienkę z telewizji, ale nie wierzyło, że to, co widzieliście na ekranie sama przygotowałam, napisałam, siedziałam godzinami na montażu, żebyście rano mogli zobaczyć materiał z jakiegoś wydarzenia. Wiedzieliście, że umiem się uśmiechać. I mówić, choć do dziś w komentarzach, które niestety wciąż często czytam, znajdują się wzmianki o wadzie wymowy, seplenieniu czy innych ewidentnych wadach. O urodzie nie wspominam, bo przecież o gustach się nie dyskutuje. Mogę się podobać i nie podobać. Mogę kogoś denerwować i nie denerwować. Tak jak każdy z Was: mogę wszystko.
KapifOstatni rok był bardzo intensywny. Prowadziłam "Czerwony dywan" kilka razy w tygodniu i jeździłam po świecie: Londyn, Paryż, Maroko, Monachium. "Stylowe podróże" to była jedna z najpiękniejszych zawodowych przygód w moim życiu. Mój własny projekt, który wymyśliłam od początku do końca.
Paulina, spełniaj swoje marzenia, rób to, co kochasz najbardziej - usłyszałam rok temu od dyrekcji i szefostwa.
Moda, podróże i gwiazdy. Miałam zawsze wielkie szczęście, że praca dawała mi ogromną radość. Bo jak już wspomniałam - to moja pasja. A kiedy projekt musiał się zakończyć, zastanawiałam się, co dalej. Znacie na pewno to uczucie: chcę więcej. Przecież mogę to, to i tamto.
"Czerwony dywan". Na antenie trwa od 6 do 8 minut. Najpierw szukasz informacji, sprawdzasz nagrane materiały. Powstaje dokumentacja. Potem przygotowujesz ilustracje - czyli to, co widzicie na ekranie: zdjęcia gwiazd, pokazy mody Potem montaż, około 2 godzin, montażysta i dziennikarz pracują wspólnie. Ustalają kolejność, jak mają wyglądać te materiały. Na koniec: scenariusz. Musisz zastanowić się nad kolejnością informacji, bo jeśli widz nie zainteresuje się tym, co usłyszy na początku, może zmienić kanał. Musisz więc wiedzieć, co go może zainteresować. Ale nigdy nie masz pewności, jedynie przypuszczenie. Czasem macie ochotę na komedię, czasem na dramat - drodzy Widzowie - a my musimy temu sprostać, Waszym oczekiwaniom. Trochę jak wróżki - musimy umieć przewidywać przyszłość. Następnego dnia pobudka. Godzina 5:50, wrzątek z cytryną, prysznic, garderoba, taksówka. O godzinie 7 rano trzeba być na Woronicza. Wiganna Papina czeka już z przygotowanym strojem, potem makijaż, fryzura, rozmowa z prowadzącą, antena. Adrenalina, radość, uwielbiałam dźwięk czołówki, moment zapalenia się czerwonej lampki w kamerze i głos wydawcy "jesteś". I jesteś. Tych emocji nie można porównać do niczego. Jeśli raz ci się spodoba, chcesz przeżyć drugi raz. A potem kolejny. Telewizja uzależnia. I choć wiesz, że nic nie trwa wiecznie i bierzesz pod uwagę, że a)wyrzucą cię lub b)zrezygnujesz sam, zastanawiasz się , jak będzie wyglądało życie po.
No więc ja też się zastanawiałam. Za chwilę skończę 30 lat. I to mnie bardzo mobilizuje, mam w sobie myśl: jeśli nie teraz to kiedy? Kiedy spełnię swoje marzenia? Jakby to miała być ostatnia szansa. I wtedy dostałam propozycję współpracy z Plotkiem. Żeby pisać dla Was. Uwielbiam pisać, zawsze uwielbiałam, ale jak wchodzi się na Woronicza, pasja powinna być jedna. Ja tak myślałam. Oddajesz się jej w stu procentach, inaczej nie poczujesz tego, co czułam ja. Traktujesz to miejsce jak drugi dom, często jest tak, że nawet kiedy nie pracujesz, chcesz tam być. A kiedy coś się psuje w twoim życiu prywatnym - też tam uciekasz. O telewizyjnych przyjaźniach można napisać książkę. I chyba każdy tak ma, bo kilka takich książek już powstało. Często nie masz czasu zastanowić się nad tym, czy lubi się ciebie, czy warto się z tobą zakumplować, bo jesteś, dajmy na to, potencjalną konkurentką. Takich nieudanych znajomości, jak każdy z Was z pewnością, mam na koncie wiele. Ale też kilku takich dobrych znajomych, którzy dziś dzwonią nawet częściej niż dawniej. Bo Telewizja tylko nas połączyła, a życie toczy się dalej.
KapifWróćmy do pisania dla Was. Zastanawialiśmy się długo, czy uwierzycie, że te teksty powstają przy moim biurku, że to ja jestem autorem słów, że umiem pisać - najzwyczajniej w świecie. Wiedziałam, że muszę spróbować. Że samej sobie muszę udowodnić, że umiem się nie tylko do Was uśmiechać. To mój felieton. Mam już swój rytuał. W każdą niedzielę parzę kubek gorącej herbaty, siadam w gabinecie i piszę. Gdybyście mogli zobaczyć moje oczy i podnoszące się kąciki ust, zobaczylibyście radość. Korzystając z okazji: dziękuję za każdą wiadomość na temat tych tekstów. To mobilizuje.
A więc podjęłam wyzwanie. Choć ze łzami w oczach powiedziałam czwartej już szefowej, że chcę zrezygnować z prowadzenia "Czerwonego dywanu" i widziałam, że jej też jest przykro, nie rozstałam się z Telewizją Polską. Wciąż komentuję gwiazdorską rzeczywistość na przykład w TVP Info. Podejrzewam, że część z Was myśli teraz, że zostawiłam sobie furtkę, że chciałam zobaczyć, jak jest w innym miejscu. Pewnie tak było. Brałam pod uwagę to, że po dwóch tygodniach dojdę do wniosku, że moje życie bez "Pytania na śniadanie" nie ma sensu. Brałam też pod uwagę to, że życie mi się spodoba. I przyszły kolejne wyzwania. W każdy poniedziałek spotykamy się na stronie Plotka, tworzę telewizję o modzie i gwiazdach w internecie, prowadzę program, w lipcu zobaczymy się na billboardach. Robię rzeczy, których z różnych przyczyn nie mogłam robić przez ostatnich 8 lat. Jestem wolnym strzelcem. I jestem szczęśliwa. Zaczęłam po prostu nowe życie. Czy spotkamy się w Telewizji? Jak widzicie i wiecie, od przypadków wszystko zależy i nigdy nie wiadomo, co się może wydarzyć. Dlatego nie mówi się żegnaj, a do zobaczenia.
Na pewno za tydzień tu:)
Z pozdrowieniami,
Paulina Drażba
Pobierz nową aplikację Plotek.pl Buzz na telefony z Androidem