Początek roku był dla Aleksandra Milwiw-Barona z pewnością trudny. 9 marca dowiedzieliśmy się od Sandry Kubickiej, że to koniec ich niespełna rocznego małżeństwa. To oznaczało również podział obowiązków w kwestii opieki nad synem, na co swego czasu narzekała modelka. Od pewnego czasu muzyk chętnie dzieli się zdjęciami z Leonardem. Z okazji Wielkanocy również nie zabrakło wspólnego ujęcia.
Jeszcze zanim Leonard pojawił się na świecie, para ustaliła, że zadbają o jego wizerunek. Do dziś trzymają się tej zasady i na próżno szukać twarzy ich syna w mediach. To jednak nie oznacza, że rodzice nie chwalą się pociechą. Oboje publikują zdjęcia z Leonardem, skrupulatnie jednak zasłaniając jego twarz. Od pewnego czasu Baron coraz chętniej dodaje fotografie, na których pozuje z synem. Jak się okazuje, zaczął się bardziej angażować w życie dziecka. To wynika ze słów jego (jeszcze) żony, Sandry Kubickiej, która 19 kwietnia przyznała, że "od jakiegoś czasu też Alek zaczął się angażować bardziej".
Tego samego dnia muzyk opublikował kolejne ujęcie z Leonardem na Instagramie - tym razem z okazji Wielkanocy. Przytula do siebie syna, oczywiście nie pokazując jego twarzy. "Życzymy wam wesołych i spokojnych świąt!" - napisał w opisie zdjęcia Baron. Pod postem pojawiła się masa komentarzy, w których fani dziękowali za słowa Barona, również przesyłając mu życzenia.
17 kwietnia gitarzysta pochwalił się nagraniem, na którym chlapie się z synem w basenie. Oczywiście celebryta nie pokazał twarzy Leonarda. Pod postem pojawiło się wiele komentarzy z komplementami. Głos zabrała również Iwona Węgrowska, która nie rozumie jednej kwestii. Piosenkarka napisała: "Nie rozumiem zakrywania twarzy". Szybko została podsumowana przez fanki Barona. "A ja rozumiem. Bardzo dobrze robią", "Szok, że ktoś chroni prywatność swojego dziecka i nie naraża na wykorzystanie jego wizerunku w internecie?", "Ja też nie pokazuje twarzy dzieci w internecie. Nic w tym dziwnego" - pisały internautki w odpowiedzi na te słowa. Zobacz więcej: Baron spędza czas z synem, wtem odpaliła się Węgrowska. "Nie rozumiem...".