7 kwietnia media obiegła informacja o tym, że Deynn i Majewski zostali rodzicami. "Mój cały świat w jednym obrazku" - czytaliśmy w opisie wspólnego kadru z synem. Niestety, po powrocie do domu sytuacja mocno się skomplikowała. Majewski wyjawił, że ich pupil nie zaakceptował nowego członka rodziny. "Mamy dwa pieski. Diddy to jest trudny pies, no i mieliśmy dramat. Wyje, ujada, gryzie wszystko, skacze, wyrywa się do młodego, chce go zaatakować" - przekazał w mediach społecznościowych. Teraz głos zabrała Deynn.
Deynn odezwała się do fanów na InstaStories. Influencerka przyznała, że niektórzy internauci błędnie odebrali jej słowa oraz łzy. - Siema, teraz korzystam z chwili, kiedy młody śpi. Słuchajcie, to jest chyba jakaś nić nieporozumienia, ponieważ ja wczoraj dodałam Stories odnośnie Didi, że jestem załamana, że jestem bezradna i że płaczę przez Didi. Nie przez dziecko i nie przez sytuację, że dziecko przyszło do domu i ja nie wiem, co robić. Bo z tego, co widzę, to jest tak odbierane, że nie poradzę sobie jako matka i baby blues mi się wbił. (...) Jestem mega pozytywna, tylko ta wczorajsza sytuacja, no wiecie - wyznała.
W dalszej części swojej wypowiedzi Deynn zaznaczyła, jak trudna jest dla niej cała sytuacja. - Macie pieska, którego kochacie, macie synka, którego kochacie i tutaj jest kość niezgody. Nie da się połączyć tych dwóch światów w jednym domu, gdzie powinniśmy być całością. I to mnie załamało - powiedziała. Wyjawiła także, jak dokładnie zachowywał się pies Didi. - Jak robiliśmy jakieś próby, żeby powąchała stópkę, to ją atakowała i gryzła. Robiła ruchy, żeby go chapnąć, nie żeby go ugryźć, tylko żeby się zbliżyć do buzi, do twarzy i nie wiadomo, co by się zadziało, czy by nie ugryzła. Ja sobie wmawiam, że to takie przyjazne, że ona to z ekscytacji, z radości, ale nie wiadomo, co tam się kryje - wyznała.
Deynn ma nadzieję, że dzięki współpracy ze specjalistami jej pies zmieni swoje zachowanie. - Naprawimy to, pomożemy, przyłożymy się do tego, aby z behawiorystą zrobić robotę. Ja wiem, że to nie potrwa tydzień czy dwa, tylko może to trwać miesiącami, albo nawet i więcej, ale jesteśmy gotowi. Nie poddajemy się. Naprawdę bardzo twardy orzech do zgryzienia. Ja nawet w najgorszych scenariuszach, wiedząc, jaka Didi jest, nie dopuszczałam myśli, że tu nie będzie akceptu. Nie dopuszczałam, a stało się to - podsumowała Deynn.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!