Więcej informacji ze świata show-biznesu znajdziesz na Gazeta.pl.
Paulina Krupińska i Sebastian Karpiel-Bułecka po raz pierwszy oficjalnie pokazali się na ślubie Rozalii Mancewicz, a i sama panna młoda powiedziała w jednym z wywiadów, że muzyk i była miss są parą. W lipcu 2018 roku zakochani stanęli na ślubnym kobiercu, a wesele w Kościelisku trwało aż trzy dni. Choć tworzą zgrany duet, to w ich związku nie zawsze jest kolorowo. Kiedyś Paulina Krupińska wyznała, że, wychodząc za muzyka, nie do końca miała świadomość, jak będzie wyglądało jej życie. W ostatnim wywiadzie zdradziła jeszcze więcej.
Paulina Krupińska udzieliła wywiadu magazynowi "Viva!". Prezenterka "Dzień dobry TVN" nie próbowała idealizować małżeństwa i szczerze opowiedziała o codzienności. Przy tylu obowiązkach czasami ciężko im znaleźć czas, by spędzić go w komplecie.
Jak dzieci były jeszcze malutkie, staraliśmy się we wszystkie wolne dni od pracy jeździć do Kościeliska. Teraz to nie jest możliwe, bo Tosia z Jędrusiem chodzą do przedszkola i mają stałe zajęcia, ja mam program i prowadzę jeszcze firmę z suplementami premium, Sebastian koncertuje i pracuje nad nową płytą. To wszystko wymaga doskonałej logistyki i synchronizacji kalendarzy. Jak się uda to wszystko pogodzić, jedziemy na Podhale razem. Czasem Sebastian jeździ sam albo z dziećmi. Teraz on zabierze Jędrka, a ja zostanę z Tosią, żebyśmy mogły pobyć tylko we dwie - wyznała.
Mówiąc o bliskich, w wywiadzie Paulina Krupińska użyła określenia "włoska rodzina".
Potrafimy jednego dnia pomyśleć, że fajnie by było gdzieś polecieć, a drugiego dnia już siedzimy w samolocie. To mi daje poczucie wolności. Jak widzisz, dzieci mi jej nie odebrały. One są towarzyszami w tej podróży przez życie. Jesteśmy też trochę jak włoska rodzina. Są i krzyki, i spokój. Umiemy się jednak godzić, a przede wszystkim umiemy ze sobą rozmawiać.
Małżeństwo zapomniało, czym są randki, bo po prostu nie ma na nie czasu. Natomiast słowo "kocham" pada w ich domu rzadko, ponieważ "Sebastian jest małomówny". Nie jest to jednak oznaka kryzysu.
Jesteśmy na takim etapie życia, że nie potrzebujemy deklaracji. Czyny mają znaczenie i wspólna codzienność, a nie miliony haseł. Dzieciaki zaraz wyjdą z domu i co wtedy? Trzeba się tak po prostu lubić i organizować wspólne życie, żeby, jak już Tosia i Jędrek pójdą, mieć coś razem do roboty. W tym momencie wiele par się rozpada, bo przez lata łączyły ich tylko dzieci, więc fajnie, jak parę łączy wspólna pasja - powiedziała.
Co myślicie o takim podejściu do małżeństwa i rodziny?