Joe Biden w wypadku stracił żonę i córkę, jego syn umarł na raka mózgu. "Samobójstwo nie było opcją, ale racjonalnym pomysłem"

Joe Biden to kolejny prezydent Stanów Zjednoczonych, ale też człowiek, który przez 77 lat życia sporo przeszedł. Trudno rozdzielić jego karierę polityczną od życia prywatnego. W tym nie brakowało tragedii, które miały wpływ na jego wybory. Żonę i córkę stracił w potwornym wypadku, ukochanego syna odebrał mu rak. Trudno zrozumieć, kim jest, bez znajomości jego historii.

Donald Trump zawsze robił wokół siebie dużo szumu. Prasa rozpisywała się o jego wpadkach, rzekomych romansach, majątku. Śledziła każdy krok jego pięknej i wiecznie odtrącającej jego dłoń (ach, te memy!) żony. Każde pojawienie się syna Barona było natychmiast zauważane, a Ivanka pojawiała się na okładkach gazet na długo przed tym, zanim stała się "pierwszą córką". Joe Biden wydaje się przeciwieństwem swojego oponenta. To starszy pan, jego żona raczej nie będzie paradować w ubraniach wartych tyle, co samochód, a dzieci i wnuczki nie wydają się mieć parcia na szkło. Sam Biden rzadko opowiada o życiu prywatnym, ale historia jego życia jest warta poznania. Zwykłego, prywatnego życia - poglądy i wspinanie się po szczeblach kariery politycznej zostawmy z boku.

AKTUALIZACJA: Kilkanaście minut przed godziną 18 w sobotę amerykańskie media, że Joe Biden zostaje zwycięzcą wyborów prezydenckich w USA > > >

"Nikt nie jest lepszy od Ciebie, Ty nie jesteś lepszy od nikogo"

Historia życia Joego Bidena to opowieść o wzlotach i upadkach. Pewnie można tak powiedzieć o wielu życiorysach, ale jego historia jest przeplatana wielkimi sukcesami i nie mniejszymi tragediami. Na świat przyszedł w 1942 roku jako syn sprzedawcy jachtów. Rodzinie powodziło się dobrze, ojciec kochał szybkie samochody, dalekie podróże, interesy z bogaczami pozwalały rodzinie żyć na wysokim poziomie. Czasy prosperity nie trwały długo, bo przez oszustwa wspólnika pan Biden stracił firmę i z jachtów przerzucił się na używane samochody, a razem z żoną i czwórką dzieci musiał przenieść się do dwupokojowego mieszkania. Joe podziwiał ojca za to, że się nie poddał, nie stracił pogody ducha i zapału do pracy. 

Pamiętaj, nikt nie jest lepszy od Ciebie, ale Ty też nie jesteś lepszy od nikogo - miał powiedzieć Joemu ojciec tuż przed śmiercią w wieku 86 lat. - Miarą człowieka nie jest, jak często znajduje się na dnie, ale jak szybko się podnosi. 

Młody Biden był bardzo ambitny. Choć jako student był biedny, a jego stopnie w college'u nie należały do najwyższych, był przewodniczącym klasy i wyróżniał się swoimi zdolnościami przywódczymi. Trudność zawsze sprawiały mu przemówienia publiczne, więc przez lata ćwiczył przed lustrem, recytując poezję. Szkołę ukończył na 76. miejscu na 85 osób, a jego nauczyciele raczej nie wróżyli mu wielkiej kariery.

W czasie przerwy wakacyjnej Joe poleciał na Karaiby, gdzie poznał swoją przyszłą żonę - Neilię Hunter. Zachęcony przez dziewczynę skończył prawo, a rok po otrzymaniu dyplomu wziął z nią ślub. To ona namawiała męża, by zajął się polityką, miała być "mózgiem" jego kampanii na senatora Partii Demokratycznej. Został nim w wieku 30 lat, co dało mu piąte miejsce w rankingu najmłodszych senatorów Stanów Zjednoczonych. 

Joe Biden
Joe Biden &Mark Reinstein/Mediapunch/Shutterstock / Rex Features/East News

Brzmi to jak amerykański sen, ale w 1972 roku Joe przeżył tragedię, która doprowadziła go do myśli o samobójstwie. Jego 30-letnia żona udała się razem z roczną córeczką Naomi i dwójką synów po świąteczne zakupy. W drodze po bożonarodzeniową choinkę, tydzień przez świętami, w auto uderzył samochód dostawczy wiozący kukurydzę. Neilia wraz z córką zginęły na miejscu. 

"Samobójstwo nie było opcją, ale racjonalnym pomysłem"

Wypadek całkowicie załamał Joego. W pierwszej chwili nie chciał nawet dalej opiekować się synami. Po latach wspominał, że w tym czasie nie radził sobie z życiem i całkiem poważnie rozważał jego zakończenie.

Zacząłem rozumieć, do czego prowadzi ludzi desperacja. Dlaczego samobójstwo nie jest opcją, ale racjonalnym pomysłem. Miałem wrażenie, że Bóg sobie ze mnie zakpił i czułem gniew.
Joe Biden z pierwszą żoną i synami
Joe Biden z pierwszą żoną i synami Fot. / AP Photo

Hunter i Beau nie wyszli z wypadku bez szwanku. Cztero- i trzylatek w krytycznym stanie znaleźli się w szpitalu, a Joe, licząc się z tym, że i oni mogą odejść, nie odstępował łóżek dzieci na krok. Przysięgę senatorską składał w szpitalu, codziennie jeździł do synów 150 km pociągiem, bo tyle dzieliło szpital od jego senatorskiego biura. Myślał wtedy o rezygnacji z mandatu, ale rodzina przekonała go, by tego nie robił. W przemówieniu, które wygłosił na Yale, wrócił do tego czasu:

Wielu ludzi przechodzi przez takie wydarzenia. Ale ponieważ miałem szczęście posiadać wielką rodzinę, opartą na miłości i wsparciu, przetrwałem ten czas. Skupiając się na synach, znalazłem odkupienie. Niesamowita więź, którą z nimi mam to dar. Nie jestem pewien, czy otrzymałbym go, gdyby nie ten straszliwy wypadek.

Warto też dodać, że rodzinne tragedie bardzo źle wpłynęły na młodszego syna polityka. Hunter już jako nastolatek uzależnił się od narkotyków (głównie kokainy). Mógł liczyć jednak na bliskich, co na chwilę doprowadziło do odwyku. W 2010 roku wrócił do nałogów, a pięć lat później po śmierci brata ukojenia bólu szukał w alkoholu.

Beau był moją duszą, Hunter jest moim sercem. Hunter przeżył trudne chwile, ale walczy” – wyznał Joe w rozmowie z dziennikarzami New Yorkera.

Pięć lat później Joe Biden poślubił Jill Jacobs, którą poznał na randce w ciemno zorganizowanej przez przyjaciół. Synowie brali udział w ceremonii, a nawet pojechali z nowożeńcami na miesiąc miodowy. Joe wielokrotnie odwoływał się w swoich przemówieniach do utraty córki i pierwszej żony, a jego syn Hunter nazwał własną córkę Naomi, na cześć siostry.

Najlepszy sposób, by poradzić sobie ze stratą, to znaleźć cel i wiedzieć, że te osoby nadal żyją w Tobie - wyznał Joe Biden w wywiadzie dla MSNBC. - Są częścią Ciebie. To niemożliwe, by to rozdzielić. 
Joe Biden i Barack Obama z żonami
Joe Biden i Barack Obama z żonami Scout Tufankjian / East News

Rozumiała to też Jill, która pięć razy odrzucała oświadczyny Joego. Wiedziała, jak ważni są dla niego synowie i chciała mieć całkowitą pewność, że akceptują to, że zostanie ich macochą.

Pokochałam już chłopców i czułam, że to małżeństwo to dobry pomysł - mówiła Jill w wywiadzie dla magazynu "Vogue". - Ale oni stracili mamę i nie wyobrażałam sobie, by mieli stracić następną. Musiałam więc być pewna w 100 procentach.

Fotel prezydencki odsunięty przez kolejną żałobę

W 2009 roku Biden został zaprzysiężony na wiceprezydenta Stanów Zjednoczonych, w 2012 razem z Obamą został wybrany na kolejną kadencję. Naturalnym wydawało się, że zgłosi kandydaturę na stanowisko prezydenta, ale jego życie znów wywróciło się do góry nogami. W 2015 roku jego syn, Beau Biden umarł na raka mózgu. Pogrążony w żałobie Joe oświadczył, że nie zamierza ubiegać się o prezydenturę w 2016 roku i oddał się pracy na rzecz chorych na raka. Razem z żoną założył fundację Biden Cancer Initiative, której głównym celem jest wspieranie badań nad lekarstwem na raka i wykrywanie choroby we wczesnym stadium. Podczas promocji napisanej przez siebie książki "Promise Me, Dad: A Year of Hope, Hardship, and Purpose" podkreślał, że choć miał myśli, by wycofać się z życia publicznego, nie zrobił tego, bo obiecał umierającemu synowi, że nie zrezygnuje z polityki.

Zrobił coś, do czego ja i pewnie wielu ludzi nie byłoby zdolnych. Nigdy nie widziałem, by ktoś z taką siłą oddał się całkowicie sprawie - przyznał David Lieneman, były fotograf Białego Domu, który przez osiem lat fotografował Bidena. - Zamiast pogrążyć się w żałobie, on zmusił się, by dawać z siebie jeszcze więcej. Prezydent Obama wspierał go za pomocą programu Cancer Moonshot. To niebywałe, że Biden i jego żona powołali do życia nową inicjatywę w tak trudnym dla nich czasie.
Joe Biden i Jolanta Kwaśniewska
Joe Biden i Jolanta Kwaśniewska JANEK SKARZYNSKI / AFP/EAST NEWS

Biden często podkreśla, jak ważne jest dla niego mówienie o problemach psychicznych, depresji, o tym, by ludzie nie wstydzili się mówić, że mają trudny czas, tak jak nie wstydzą się powiedzieć, że są przeziębieni. Nazywany jednym z najbardziej empatycznych polityków 77-latek, jak podają amerykańskie media, został prezydentem Stanów Zjednoczonych. Możliwe też, że jednym z najbardziej doświadczonych. Jak widać od Trumpa nie różni go jedynie zamiłowanie do rozrywek i blichtru czy tak oczywista rzecz, jak poglądy. Wrażliwość to w polityce rzadka cecha, ale czy nie jedna z najważniejszych?

Zobacz wideo
Więcej o: