Internet śmieje się dziś z Kingi Rusin. Miał być lans, ale z eleganckich szpilek wyszła tylko słoma

Imprezowe życie Kingi Rusin w Los Angeles i towarzystwo hollywoodzkich gwiazd miało nas rzucić na kolana, a wywołało tylko (i aż!) ogólnonarodowy ból brzucha ze śmiechu. A wystarczyło przyjąć kapcie od Adele...

Zamiast dyskutować o sukcesie polskich filmowców i pławić się w komplementach, którymi obsypywano „Boże Ciało” w oscarowych kuluarach, od niemal tygodnia obserwujemy medialny spektakl z prezenterką TVN w roli głównej. Ciężko jednak przejść obok niego obojętnie - Kinga Rusin od momentu publikacji zdjęcia ze wspomnianą już tutaj Adele i relacji, której spodziewalibyśmy się raczej od Angeliki Muchy, robi wszystko, żeby temat nie ucichł. Celebrytka działa jak w amoku - kolejne komentarze i oświadczenia nadają całej sytuacji coraz bardziej absurdalnego wymiaru. A miało być tak pięknie - Kinga zabalowała z największymi gwiazdami globu, pochwaliła się zdjęciem, my zaś mieliśmy tylko patrzeć i zazdrościć. Coś jednak poszło nie tak. Dlaczego?

Kinga Rusin o kulisach oscarowego after partyKinga Rusin o kulisach oscarowego after party https://www.instagram.com/kingarusin/

Nie ma absolutnie niczego złego w tym, że człowiek, niezależnie od majątku czy popularności, cieszy się i ekscytuje spotkaniem z przedstawicielami hollywoodzkich elit. To zrozumiałe i naiwnie byłoby udawać, że na kimś to nie robi wrażenia. Pochwalić się takim spotkaniem to również jak najbardziej ludzki odruch, szczególnie w erze social mediów, w której chwalimy się wszystkim - od nowych butów, przez mniej lub bardziej wykwintny posiłek, po selfie z naszym ulubionym celebrytą. Tym, co w przypadku Kingi i jej legendarnej już imprezowej relacji zawiodło, był styl i intencje prezenterki. Internauci poczuli, że Rusin prawdopodobnie nie zależy na podzieleniu się tylko swoją radością, ale na pielęgnowaniu poczucia wyższości nad nami maluczkimi, którzy nawet nie powinni się dziwić, że widzimy ją w tak elitarnym towarzystwie. A jeśli dodamy do tego narrację godną niezdrowo rozentuzjazmowanej 13-latki, nazwanej później przez samą zainteresowaną, „insiderskim tekstem dziennikarskim”, no to żywy mem gotowy.

ZOBACZ TEŻ: Małgorzata Rozenek wyśmiała opowieść Kingi Rusin. Opublikowała swoją historię z samolotu. "Kiedy dostaję na wejściu... kapcie"

 

Tak różna od spodziewanej reakcja sprawiła, że Kinga - z sobie tylko znaną powagą - postanowiła brnąć w absurdalne tłumaczenia i, niestety, również naginanie prawdy. Relacja prezenterki była pierwszą z after party Beyonce & Jaya-Z, która pojawiła się w internecie - opublikowała ją na swoim Instagramie zaledwie kilkadziesiąt minut po wyjściu z imprezy, gdy pewnie część sławnych gości jeszcze nie zdążyła wrócić do hotelu. Fotografia z Adele do tej pory jest też jedynym jej zdjęciem z tej nocy, które trafiło do sieci. Można więc przypuszczać, że Brytyjce niekoniecznie zależało na tym, aby tak się stało, szczególnie, że przed imprezą u Beyonce, bawiła się też na prywatce u menadżera Madonny. W domu Guya Oseary’ego było nawet specjalne pomieszczenie, w którym przybyłe sławy - jeśli tylko zechciały - mogły zapozować do oficjalnych fotografii, publikowanych później na stronie internetowej słynnego TIME Magazine. Próżno jednak na nich szukać Adele, bo nie jest tajemnicą, że wokalistka mocno unika takich sytuacji. Załóżmy jednak, że nikt z nas by się przed publikacją fotki z legendą muzyki nie opanował, bo tak by zapewne było. Ale czy konieczne było opatrzenie jej opisem, w którym kilkukrotnie podkreślamy jej wagę, nawet jeżeli w formie komplementu? Czy rzeczywiście to jest najciekawsza informacja, jaką doświadczona dziennikarka pragnie przekazać po "długiej i interesującej rozmowie" z jednym z największych głosów tego świata? To jest ten insiderski tekst i laurka, którą kobieta wystawia drugiej kobiecie?

Absurdem jest już samo analizowanie zachowania i postów Rusin, ale ona sama zaprosiła nas do tej gry, traktując śmiertelnie poważnie sytuację, która poważna nie jest. Pisanie o wyjątkowo restrykcyjnym prawie dziennikarskim w Kalifornii jest gagiem samym w sobie, bo to kraina bezprawia i dom gazet i portali pokroju TMZ, będących mokrym snem polskich tabloidów. To przecież kalifornijskie media publikują zdjęcia zwłok celebrytów, często nielegalnie zdobyte skany dokumentów sądowych, dokumentacji szpitalnej i wiele innych szokujących newsów, które np. w polskich mediach, nigdy nie miałyby szansy się ukazać. To jest najzwyczajniej w świecie wykorzystywanie naiwności swojego odbiorcy, który takiej wiedzy nie posiada i zaufa doświadczonej gwieździe telewizyjnej. A fakt, że ona raz utrzymuje, że była na imprezie prywatnie, innym, że jako dziennikarka, bo „nią się jest zawsze”, to materiał na inną opowieść. Po raz kolejny - nie ma nic złego w plotkowaniu o życiu pięknych i bogatych, robimy to na łamach tego portalu i jemu podobnych codziennie od lat. Coś mi jednak mówi, że Kinga nie chciałaby, aby ktoś jej instagramowe dziennikarstwo nazywał plotkarskim. I tu pies pogrzebany.

Kinga RusinKinga Rusin Instagram.com/kingarusin/

Największe ciarki wstydu przechodzą jednak, gdy z zamiłowaniem do samej siebie Rusin podkreśla, że jej post zaowocował wieloma zaproszeniami do telewizji z całego świata. Jeśli dla prezenterki z 25-letnim stażem nobilitacją jest propozycja występu jako osoby, która strzeliła sobie fotę z Adele i może zdradzić coś na temat tego, jak Beyonce bawiła się na swojej prywatnej imprezie, no to mamy problem. A raczej problem ma Kinga - z postrzeganiem własnego wizerunku. Bo wystarczy tylko odwrócić tę sytuację i zastanowić się, jak sama Rusin odnosi się do lokalnych, niestety jeszcze nie hollywoodzkich, "insiderskich tekstów dziennikarskich” dotyczących jej życia i czasu, który spędza prywatnie z rodziną czy znajomymi. Nie trzeba myśleć długo, bo - niespodzianka! - niezbyt pozytywnie.

Lekcja z amerykańskich popisów Kingi Rusin jest jedna - czasami przed kliknięciem „opublikuj” warto zastanowić się dwa razy, bo nawet największy sukces czy czystą radość można sprzedać w sposób taki, że zamiast z nami, będą się śmiać z nas.

Piotr "Grabari' Grabarczyk

Więcej o:
Copyright © Agora SA