Gwiazdy często eksperymentują z filtrami upiększającymi i poprawiają swoje zdjęcia w programach do obróbki fotografii, niekiedy zakrzywiając rzeczywistość (bywa, że dosłownie, wszak Małgorzata Rozenek, by optycznie wysmuklić talię, wyginała w Photoshopie ramy okien). Zdarza się też, że to graficy przesadzają. Tak było w przypadku Kayah, którą grafik postanowiła tak "odmłodzić", że gwiazda na zdjęciu przypominała Viki Gabor. Wiele wskazuje na to, że na nadgorliwego grafika trafiła również Monika Olejnik.
Monika Olejnik zapozowała do okładkowego zdjęcia najnowszego wydania magazynu "Elle". Fotografia dziennikarki "Kropki nad i" spodobała się znacznej części internautów. Ci komplementowali Olejnik i doceniali talent fotografa. Wśród komentujących znalazła się jednak spora grupa osób, które narzekały na działania grafika. Wytykano, że ten przesądził z obróbką zdjęcia, przez co Olejnik nie przypomina samej siebie. "Za dużo Photoshopa wjechało. Nie poznałam. Nawet w okularach", "Grafika poniosło, to równie dobrze mogłaby być Cielecka", "To powinno być zabronione. Grafik jakby napisał całą historię tego retuszu w PSD, to wtedy ok.", "Fajna stylówka i zdjęcie, ale za dużo Photoshopa, niestety" - pisali. Co sądzicie?
Przejdźmy teraz do fragmentu rozmowy, która kryje się za okładką z udziałem dziennikarki. Dużo mówi w niej o swojej osobowości i o dyskryminacji. "Nie uważam, że każda kobieta jest mądra, a wszyscy mężczyźni są głupi. Są różni ludzie. Chodzi o to, że wciąż są miejsca, w których kobiety są dyskryminowane" - czytamy fragment. "Zawsze mówię to, co myślę. Byłam uparta od dziecka, mam mocny charakter. Bardziej chłopczyca niż grzeczna dziewczynka. To dotyczy też języka. Z jednej strony nas ogranicza, bo chcemy być poprawni politycznie, ale z drugiej musimy się edukować, wyrażać swoją opinię. I pomagać, nie być obojętnym" - dodaje Olejnik. Warto zaznaczyć, że listopadowy numer "Elle" ma dwie okładki. Na drugiej z nich znajdziemy zdjęcie Natalii Szroeder.