Ewa Krawczyk ponad trzy lata temu straciła męża. Kobieta była związana z Krzysztofem Krawczykiem przez ponad trzy dekady. Po śmierci piosenkarza wdowa otrzymała cały jego majątek, jednak syn muzyka podważył testament ojca. Sprawa trafiła do sądu. Ewa Krawczyk może jednak liczyć na własną emeryturę. Jak się okazuje, 64-latka nie zaniedbywała opłacania składek.
W rozmowie z "Faktem" Ewa Krawczyk przyznała, że po śmierci męża musiała "nauczyć się żyć od nowa". "My wciąż byliśmy w pracy, nagrania, trasy, koncerty. Wszystkim rzeczami, rachunkami, płatnościami, samochodami zajmowali się inni. My nie mieliśmy na to czasu. Teraz to spadło na mnie" - opowiadała. Okazuje się, że 64-latka otrzymuje także emeryturę, o którą zadbała odpowiednio wcześniej. We wspomnianym wywiadzie Ewa Krawczyk zdradziła, że to mama namówiła ją na opłacanie składek.
Moja mama zawsze mówiła, żebym płaciła składki. Robiłam to, choć wtedy się śmiałam, bo jak człowiek ma 30,40 lat to nie myśli o emeryturze. Dziś to doceniam, ale i tak jej wysokość nie pokazuje ogromu pracy, jaki ja i wiele kobiet włożyło w to, by dobrze żyć i stworzyć dobre dom
- przyznała.
Ewa Krawczyk przyznała też, że docenia pomysł wprowadzenia wdowich rent. 64-latka uważa, że będzie to ogromna pomoc dla wielu kobiet, które poświęciły swoje życie rodzinie. Wdowa po artyście uważa, że często prowadzenie domu nie jest doceniane i traktowane jak praca. "Nie wszystkie kobiety zostały zabezpieczone przez mężów (...). Dla mnie ta ustawa, to rewelacyjny pomysł i pokazanie, że praca żon, mam była i jest wartościowa" - stwierdziła Krawczyk w rozmowie z "Faktem". Wspólne zdjęcia Krzysztofa Krawczyka z żoną znajdziecie w galerii na górze strony. ZOBACZ TEŻ: Żona Krzysztofa Krawczyka przeżyła koszmar po śmierci męża. "Ludzie pluli na mnie"