Iwona Bielska urodziła się 7 września 1952 roku w Łodzi. Na swoim koncie poza licznymi spektaklami teatralnymi, ma udział w takich filmach jak: "Znaki zodiaku", "Próba ognia i wody", "Ćma", "Grzechy dzieciństwa", "Na srebrnym globie", "Wilczyca", "Pułkownik Kwiatkowski", "Wesele", "Pod mocnym aniołem", "Sztuka kochania", "Córki dancingu", "Kler", "Botoks", "Polityka". Aktorka może pochwalić się też popularnymi serialami. Zagrała w: "Adamie i Ewie", "Przepisie na życie", "Niani", "Na dobre i na złe", a ostatnio oglądać ją można w nowym serialu Playera - "Klara". Mało brakowało, a jej marzenia o szkole teatralnej ległyby w gruzach. Na egzaminie do łódzkiej filmówki, odprawili ją z kwitkiem. - Powiedzieli, że mam chory głos, guzy na strunach i mam dać sobie spokój - wspominała w "Wysokich obcasach". Na szczęście nie odpuściła i dwa lata później spróbowała swoich sił w krakowskiej szkole teatralnej. Początek też nie był obiecujący, bo po pierwszym etapie również jej podziękowano. - Usiadłam na korytarzu, na schodach i ryczałam. Nagle słyszę głos dziekana: "Bielska tu gdzieś jest?". "Jestem". "Przyjdź jutro na dodatkowy egzamin". Okazało się, że tam bardzo spodobał się mój głos, a profesor Merunowicz obiecał popracować nad dykcją. No i zdałam - dodała.
W Krakowie poznała Romana Wilhelmiego. Ich pierwsze spotkanie było na stołówce w Wytwórni Filmów Oświatowych. Natychmiast zwrócił na nią uwagę. Ona miała wtedy 21 lat, on był 16 lat starszy. - Byłam wtedy taka młoda i niedojrzała, choć naprawdę wyglądałam dość atrakcyjnie. Zakochał się - wspominała w wyżej wspomnianym wywiadzie. Kariera Wilhelmiego w tamtym czasie kwitła. Miał na swoim koncie udział w wielu popularnych produkcjach. Początkowo Iwona nie chciała się z nim spotykać, ze względu na to, że miał żonę. On się jednak nie poddawał i wręcz ją osaczył. Wydzwaniał do niej i błagał o spotkanie. Gdy to nie pomagało, składał wizyty bez zapowiedzi. Był nawet zdolny do przyjechania znienacka do Bukowiny Tatrzańskiej, w której spędzała urlop z rodziną. - Pamiętam, że wszyscy byliśmy gotowi do wyjścia w góry. Nagle w drzwiach stanął Romek w białych spodniach w granatowe paski. Wtedy w górach panował ubraniowy reżim: odpowiednie buty, grube skarpety. Ale on widział się tylko w tych spodniach - śmiała się aktorka. W końcu zmiękło jej serce i uległa jego urokowi.
Uwiedzenie mnie potraktował jak wyzwanie. Udało mu się
- powiedziała "Wysokim obcasom".
Choć mieszkali w różnych miastach, bo ona w Krakowie, gdzie studiowała, a on w Warszawie, często się widywali. Gwiazdor "Kariery Nikodema Dyzmy" przyjeżdżał na jej egzaminy i ją wspierał. Przy okazji namawiał do przeprowadzki do Warszawy. Wtedy zaczął stosować szantaże emocjonalne. Było to dla niej męczące i na dłuższą metę nie do wytrzymania. Trudny charakter Wilhelmiego przyczynił się do tego, że aktorka w końcu zakończyła ich romans. Potrzebowała spokoju i stabilizacji, a starszy ukochany nie był jej w stanie tego dać. Czuła się wykończona psychicznie. Potrafił zadzwonić do niej w środku nocy i powiedzieć, że jak do niego nie przyjedzie, to ze sobą skończy.
To była trudna miłość. Wsiadałam do taksówki i jechałam. Naprawdę bałam się, że coś sobie zrobi. A on następnego dnia, jakby poprzedni nie istniał, był zachwycony, że jestem. Byłam za młoda, żeby wytrzymać taką huśtawkę emocjonalną. Rozstaliśmy się po dwóch czy trzech latach
- zdradziła Bielska.
W 1977 roku Iwona Bielska otrzymała dyplom krakowskiej szkoły aktorskiej i zaraz potem zadebiutowała na scenie. Strzałem w dziesiątkę okazał się jej związek z kolegą po fachu, Mikołajem Grabowskim. Po raz pierwszy poznali się na studiach. - Nie bardzo wierzyłem, że mogę być superatrakcyjnym mężczyzną dla superatrakcyjnej kobiety. W związku z tym, nawet jak spotkaliśmy się w szkole teatralnej – ja byłem na reżyserii, a Iwona na aktorstwie – przez myśl mi nie przeszło, że możemy być razem, w ogóle się do tego pomysłu nie przymierzałem, uważałem, że nie mam żadnych szans. Ona wydawała mi się nieosiągalna. Zresztą od razu była chwytana przez różnych ważnych aktorów - wspominał aktor w "Vivie!". Między nimi pojawiło się uczucie kilka lat później. Aktor był już dyrektorem Teatru Słowackiego. Wzięli ślub w pierwszej połowie lat 80., a w 1984 roku na świecie pojawił się ich syn, Michał. Są razem do dzisiaj. Ich oazą jest dom w Rudnie, w województwie małopolskim, koło ruin zamku Tenczyn. Przy Grabowskim poczuła w końcu bezpieczeństwo. Dlatego po urodzeniu syna bez problemu na kilka lat wycofała się z zawodu i zajęła się domowym ogniskiem. - Uznałam, że to czas dla syna. Ani mnie nie brakowało grania, ani innym nie brakowało mnie - stwierdziła w "Claudii".
Jakiś czas temu ich małżeństwo weszło na inny poziom. We wspólnym wywiadzie nie ukrywali, że nadszedł w ich życiu czas, w którym więcej czasu spędzają samotnie np. na rozwijaniu swoich zainteresowań. Dzięki temu wspólne chwile wydają się ciekawsze i milsze. - Przychodzi starszy wiek i to muszę powiedzieć szczerze - każdy z nas trochę zamyka się w sobie. Starszy człowiek zawsze zamyka się w sobie. Zaczyna myśleć więcej o sobie (...) W jednym kompletnie nie rymuję się z potrzebami Iwony, mianowicie ja jestem pasjonatem golfa, ona nie. To nas nieco dzieli w tym sensie, że kiedy idę na turniej, to jestem poza domem sześć, siedem godzin. Golf jest, niestety, pułapką dla grającego, bo wciąga w sposób chorobliwy - opowiadał Grabowski na łamach "Vivy!". Bielska gdy tylko może, skupia się na graniu.
Był jednak czas, w którym Iwona Bielska nie była rozpieszczana propozycjami zawodowymi. A rola intrygantki Renaty w "Adamie i Ewie", która uprzykrzała życie swojej pasierbicy, przyniosła jej rozgłos i popularność wśród młodszej widowni. Pozwoliła też podreperować domowy budżet. Mimo to po latach nie miała o tej produkcji nic miłego do powiedzenia. - To był bardzo głupi serial - oceniła. Na udział zdecydowała się ze względu na finanse. Poza tym podobało jej się, że ma być czarnym charakterem. - Swego czasu długo myślałam, że w ogóle nie będę grała w serialach. Zadzwoniła do mnie żona Jurka Radziwiłłowicza i powiedziała, że jest w pewien sposób zamieszana w scenariusz, że z myślą o mnie pisze postać złej teściowej. Potem o przyjęciu każdej propozycji decydowało coś innego. Oczywiście, że wolałabym grać w samych wielkich produkcjach filmowych, ale zdaję sobie sprawę, że nie ma głównych ról dla kobiet w moim wieku - powiedziała.