Była popularną aktorką, a mimo to był czas, że sława nie przekładała się na jej finanse. Mowa o Darii Trafankowskiej, która w drugiej połowie lat 90. tonęła w długach. Zanim to jednak się stało, poznała Waldemara Dzikiego. On miał wtedy 19 lat, ona 21. Długo odrzucała jego zaloty, choć on, gdy zobaczył ją w etiudzie "Anioły pod choinką", stwierdził natychmiast, że kiedyś Dusia jeszcze "zostanie jego żoną". Nie ustępował w zaproszeniach na kolację, choć Trafankowska zbywała go, że "może kiedyś, może jak lepiej się poznają". W końcu przyszła do niego bez wcześniejszego anonsu. "Weszłam do pokoju, a tam stół nakryty dla dwóch osób, pokrojona kiełbasa, pomidory, pieczywo przykryte serwetką. Zrozumiałam, że czekał tak na mnie co wieczór" - wyznała aktorka w jednym z wywiadów. Jego żoną została w 1978 roku. Niestety małżeństwo nie układało się tak, jakby sobie tego życzyła, choć byli razem 15 lat. Para doczekała się syna, Wita, który pojawił się dwa lata po ich ślubie. Po rozwodzie nastąpił w jej życiu bardzo trudny czas. Przyszły problemy finansowe i długi. Nie miała za co żyć.
Daria Trafankowska nie ukrywała, że w najgorszym okresie życia nie wiedziała, co włożyć do garnka. Na dodatek jej problemy finansowe zbiegły się z opieką nad chorą mamą, która nie należała do najtańszych. - Wizyty lekarze, dyżury pielęgniarek i lekarstwa pochłaniały mnóstwo pieniędzy. Tonęłam w długach. Pożyczałam od jednych, żeby oddać innym. Były takie chwile, że szłam ulicą i modliłam się, żeby znaleźć 10 złotych - opowiadała po latach. Wybawieniem okazał się serial "Na dobre i na złe", który pojawił się w jej życiu w 1999 roku. W produkcji o lekarzach z Leśnej Góry wcielała się od pierwszego odcinka w siostrę oddziałową. Stałe źródło dochodu pozwoliło jej odbić się od dna. Zaczęła w końcu czuć, że żyje, bo wcześniej każdego dnia myślała tylko o tym, jak wykombinować jakieś pieniądze.
Przez pierwszy rok pracy oddawałam długi. Potem mogłam wreszcie wyremontować mieszkanie, poszłam do kosmetyczki, kupiłam sobie wymarzone perfumy. Zaczęłam odkrywać nieznane mi dotąd sfery życia i to jest naprawdę fantastyczne
- cieszyła się w wywiadzie.
Gdy nie musiała już liczyć każdego grosza, zaczęła spełniać ukryte marzenia. - Stać mnie nawet, by od czasu do czasu iść do wróżki, na co od dawna miałam ochotę - wyznała. To właśnie wróżka przepowiedziała jej nową miłość. Ta przyszła rok niedługo przed śmiercią. Pewnego wieczoru pojawiła się na urodzinach kolegi ze studiów i do jednego z gości - tajemniczego Jana - serce od razu szybciej jej zabiło. Szybko okazało się, że znali się przed laty, bo studiowali razem w Łodzi. Z tym że on na wydziale operatorskim. Po zakończeniu edukacji nie wiedzieli się aż 20 lat. Kilka miesięcy później aktorka przyjęła jego oświadczyny. - Okazuje się, że na miłość nigdy nie jest za późno. Dla kobiety nie ma nic milszego, od poczucia, że jest kochana - przyznała w jednej z rozmów. Zakochani mieli wyznaczoną datę ślubu, ale ich sielankę przerwała choroba aktorki - rak trzustki. Daria Trafankowska zmarła 9 kwietnia 2004 roku. Miała 50 lat.