Podczas najnowszej trasy koncertowej Justyny Steczkowskiej widzowie mogą usłyszeć aranżacje utworów pochodzących z trudnego repertuaru Ewy Demarczyk, czyli legendarnej polskiej artystki wykonującej piosenki z nurtu poezji śpiewanej. Na scenie słyszymy takie kompozycje jak m.in. "Grande Valse Brillante", "Karuzela z Madonnami", "Tomaszów", "Jaki śmieszny", "Rebeka", "Garbus" czy "Pocałunki". Idąc na koncert Steczkowskiej wiedziałem, że mogę spodziewać się widowiska z najwyższej półki. W końcu piosenkarka znana jest z szerokiej barwy głosu. Jej wokalny kunszt przeszedł jednak moje oczekiwania.
Trasa z piosenkami Ewy Demarczyk, które niedawno znalazły się na nowej płycie Justyny Steczkowskiej, to doznania muzyczne na najwyższym poziomie. Artystka udowadnia, że nie trzeba skakać po scenie, przebierać się sto razy, mieć nie wiadomo jakie wizualizacje za sobą i tłum tancerzy, by przyciągnąć publiczność i osiągnąć efekt wow. Sala w Teatrze Wielkim w Warszawie wypełniona była po brzegi. Wystarczy gra świateł, wybitni muzycy i oszczędna w ruchach Steczkowska z wielkim wokalem, by wbiło w fotel. Ja czułem się jak zaczarowany i przeniesiony w inny wymiar. Artystka przez ok. 1,5 godziny - bez żadnej przerwy i zbędnych rozmów między utworami - śpiewała bardzo wymagające tekstowo piosenki. Trudne dźwięki przy silnym głosie jak dzwon wydobywały się z jej ust jak pociski z karabinu maszynowego. Siła rażenia była zresztą podobna. Steczkowska umie swoim głosem trafić prosto w serce i zarazić dobrą energią. Nic innego wtedy się nie liczy. Jest tylko ona i jej głos. Co ciekawe, na koncercie spotkałem Elżbietę Zapendowską, która raczej nie słynie z przesadnych komplementów. A w rozmowie ze mną specjalistka od emisji głosu i krytyk muzyczny nie szczędziła pochwał Justynie.
Uważam, że bardzo dobry koncert. Jedyna artystka, która w Polsce zdała egzamin z tego repertuaru na celujący. Nie wyobrażam sobie żeby ktoś inny się wybronił. Jestem zachwycona i pod dużym wrażeniem tego co usłyszałam. Piękne aranże świetnych utworów. To bardzo trudny repertuar tekstowo i muzycznie. Świetny pomysł na koncert i myślę sobie, że dzięki tej płycie przetrwają te piękne piosenki Ewy Demarczyk i teraz dostaną drugie życie na kolejne pokolenia. Głos Justyny jest w życiowej świetnej formie, w ogóle się nie starzeje - powiedziała Plotkowi Elżbieta Zapendowska.
Owacje na stojąco były najlepszym podziękowaniem za imponujący wirtuozerią i ujmujący brzmieniem, sobotni występ Justyny Steczkowskiej wraz z Royal Symphony Orchestrą, Tomaszem Kukurbą i Dariuszem Grelą. Koncert tak się podobał publiczności, że nie obyło się bez bisów. Justyna Steczkowska zaśpiewała jeszcze trzy utwory "Na moście w Avignon", "Szamanka" i na koniec "Dziwny jest ten świat" - z repertuaru Czesława Niemena. Przed tym wyjątkowym utworem pozwoliła sobie na krótki komentarz i radę do zebranej publiczności. - Nie chcę mówić o polityce, bo nie mam żadnych poglądów politycznych, do czego mam nadzieję mam prawo. Ja stoję za człowiekiem i jego pięknem. Bez etykietek. Ale tak czy inaczej polityka to taka gra pozorów. W poprzednim sejmie i teraz znowu krzyczą na siebie. No dobra, myślę sobie, może taką mają pracę, ale my naprawdę nie musimy w tym uczestniczyć - powiedziała Steczkowska.
Patrzmy im tylko na ręce, żeby nas nie krzywdzili, nie podwyższali podatków, bo i tak już śruba jest mocna. I pomimo wszystko w całym tym szaleństwie ostatnich lat, niech ta piosenka przypomni nam wszystkim o tym, że jako ludzie tworzymy wspólnotę. Jej piękno zaczyna się od szacunku do drugiego człowieka, niezależnie od jego poglądów i sposobu na życie. I nawet jak krzyczy na nas i chce nam na siłę włożyć swoje myśli do głowy, to po prostu trzeba to odpuścić i nie krzyczeć razem z nim. Nie musimy... Agresja rodzi agresję. Być ponad tym to sztuka. Bądźmy dla siebie dobrzy. Dobro jest piękne i cieszy serce. Dlatego uważam, że 'Dziwny jest ten świat' powinien być naszym hymnem. Hymnem narodów! - dodała artystka.