Do kin 13 października wchodzi nowa ekranizacja słynnych "Chłopów" Władysława Reymonta. Produkcja wykonana jest tą samą metodą animacji, co "Twój Vincent" Doroty Kobieli i Hugh Welchmana. Tym razem z rolą Jagny wykreowanej wcześniej przez słynną Emilię Krakowską zmierzyła się debiutująca na wielkim ekranie Kamila Urzędowska. Jej kochanka - słynnego Antka Borynę - zagrał zaś Robert Gulaczyk, który w rozmowie z nami opowiedział o najtrudniejszym momencie na planie filmu. Przypomnijmy, że produkcja ma szansę być nominowana do Oscara.
Nowa wersja "Chłopów" zmuszała aktorów do wielu wyzwań. Filmowego Antka najwięcej kosztowały zbliżenia z Jagną. Szczególnie gdy jego bohater musiał używać przemocy. - Najtrudniejszą sceną do zagrania był gwałt na Jagnie. Wiadomo, że musiała wejść jakaś przemoc w tym wszystkim wiarygodna dla kamery. Byliśmy już na takim etapie z Kamilą, że byliśmy emocjonalnie związani z tymi postaciami i znaliśmy doskonale ich wcześniejszy przebieg. To było trudne i brutalne domknięcie tego romansu między nimi i miłości - wyznał nam aktor przed kamerą. Okazuje się, że mimo takiej wymagającej sceny na planie nie mieli osoby, która by nadzorowała tego typu pracę, a dziś wydaje się, że jest to na porządku dziennym. Nie czuli się jednak z tym źle.
Nie mieliśmy koordynatora do scen intymnych, bo my to kręciliśmy w 2020 roku, a zdaje się, że koordynatorzy zaczęli się pojawiać mniej więcej w tym samym czasie, przynajmniej na polskich planach filmowych. Więc jeszcze nie było to tak mocno rozpropagowane, jak jest dzisiaj na szczęście. Mieliśmy tego farta, że Dorota Kobiela, reżyserka filmu, z dużą uwagą podchodziła do wszystkich scen miłosnych, rozbieranych. Czuliśmy się więc bardzo bezpiecznie, gdy kręciliśmy te sceny - zapewnił nas filmowy Boryna.
Sonia Bohosiewicz, która z kolei w nowych "Chłopach" zagrała wójtową, opowiedziała nam o innej niezwykle trudnej scenie filmowej Jagny, której była świadkiem. Dotyczyła finału opowieści, gdy bohaterka Kamili Urzędowskiej została wykluczona ze wsi. - Wywożenie Jagny na wozie... Kamilka była naga, ubrudzona gnojem, wrzucona na wóz, ciągnęły ją woły. Te woły przez nasze krzyki kopały, wierzgały. Ten moment, gdy prywatnie zaczęła popłakiwać między ujęciami, pamiętam najbardziej. Pomyślałam sobie: "Dasz radę". Podeszłam, szepnęłam jej coś w ucho i dała radę. Aktorstwo wymaga bardzo dużej wytrzymałości. Ona nie chlipała ze względu na jakąś opresję, a najnormalniejsze w świecie zmęczenie. Ciało nie odróżnia, czy emocje są grane, czy niegrane. Kiedy piętnasty raz wyrzuca cię cała wieś, to umysłowo wiesz, że to grane, ale jednak ciało musi to przetworzyć - podsumowała Sonia Bohosiewicz.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!