Ostatni Sylwester Marzeń z Dwójką dostarczył wielu emocji. Widzowie najpierw zastanawiali się, kto wystąpi, a także zainteresowanie budziło, jaka zagraniczna gwiazda pojawi się na scenie w Zakopanem w tym roku. Okazało się, że zaproszenie TVP przyjęła Melanie C, jednak kilka dni później zrezygnowała ze współpracy. Swoją decyzję tłumaczyła tym, że zapoznała się z wartościami, którymi kieruje się stacja. Na szybko skombinowano więc zastępstwo i tak Polacy mogli bawić się przy utworach zespołu The Black Eyed Peas.
Oczywiście nie obyło się bez skandalu. Muzycy wyszli na scenę z tęczowi opaskami, tym samym okazując wsparcie dla społeczności LGBT. Jak zapewniał prowadzący Tomasz Kammel, władze stacji o wszystkim wiedziały. Później Gazeta.pl dowiedziała się, że artyści postawili ultimatum: albo wejdą z opaskami, albo nie wystąpią. Na scenie oprócz nich wystąpiła m.in. Marina Łuczenko-Szczęsna. Jak donosi "Fakt", zachwyciła członków zespołu The Black Eyed Peas. Ci mieli obserwować jej koncert na monitorach za kulisami. Portal dowiedział się także, jakie mieli odczucia:
Bardzo im się podobały układy choreograficzne i wokal Mariny. William James Adams dopytywał też o ubrania Mariny, a nawet chciał przymierzać jej kurtkę - powiedziała Faktowi osoba z otoczenia Mariny.
Ponoć ich zachwyt był tak duży, że przekazali Szczęsnej zaproszenie do USA, do multimedialnego studia Black Eyed Peas. Jak na razie nie wiadomo, czy dojdzie do ich współpracy.
Muzycy z amerykańskiego zespołu byli pod wrażeniem nie tylko Mariny. Skomplementowali także Wojciecha Szczęsnego i dopytywali, jak udało mu się obronić karnego Leo Messiego.