Gdy pracownicy TVP zapraszali członkinię Spice Girls na tegorocznego Sylwestra Marzeń, nie sądzili raczej, że ten pomysł odbije im się czkawką. Mel C kilka dni przed imprezą poinformowała, że nie przyjedzie do Polski, bo prezentowana przez publicznego nadawcę linia kłóci się z jej poglądami. Wokalistka mocno angażuje się bowiem w walkę o prawa społeczności LGBTQ+. Nagła decyzja Mel C wywołała chaos na Woronicza, a teraz okazuje się również, że może przyczynić się do sporych strat finansowych stacji.
Jak ustaliła Plejada, brytyjska wokalistka za występ w Zakopanem miała zainkasować 150 tysięcy funtów, czyli ok. 800 tysięcy zł. Osoba pracująca przy imprezie przekazała portalowi, że cala kwota została już przelana na konto Mel C. TVP miało bowiem zależeć na tym, aby gwiazda nagrała filmik promujący Sylwestra Marzeń.
Umowa przewidywała bezpośrednie włączenie się w działania promocyjne, ale właśnie po uprzednim przelewie całości kwoty, na którą opiewa kontrakt - mówi informator pracujący przy "Sylwestrze Marzeń z Dwójką".
Osoba związana ze stacją przekazała również Plejadzie, że w Telewizji Polskiej pojawiła się obawa, iż wokalistka nie zwróci pieniędzy. Jak przekazuje portal, zdarza się, że jeśli gwiazda odwołuje występ z powodów niezależnych od niej, nie musi oddawać wynagrodzenia ani płacić kary finansowej. Nie wiadomo jednak, jaką umowę Mel C podpisała z publicznym nadawcą.
Wcześniej przekazywano z kolei, że pracownicy Woronicza są bardzo zmotywowani, aby wyegzekwować karę umowną od Mel C, która najprawdopodobniej opiewa na ok. 100 tysięcy zł.
To zresztą nie koniec zamieszania wokół Sylwestra Marzeń. Wpadka z występem Mel C sprawiła, że na Woronicza zaczęto szukać winnego zaistniałej sytuacji. Wirtualnemedia.pl opublikowały artykuł, z którego wynikało, że za zaproszenie byłej członkini Spice Girls jest rzekomo odpowiedzialny były mąż Joanny Kurskiej Tomasz Klimek. Nasze źródło ujawniło z kolei, że Klimek w tym roku nie zajmował się imprezą.