Jan Nowicki uchodził za jednego z najwybitniejszych aktorów teatralnych i filmowych. Jego śmierć to wielka strata dla polskiej kinematografii. Aktor odszedł w wieku 83 lat. Publicznie pożegnało go wielu znanych osób, m.in. Anna Mucha, była żona Małgorzata Potocka, była synowa Halina Mlynkova i syn Łukasz Nowicki. Artysta odszedł we własnym domu w Krzewencie koło Kowala. W chwili śmierci była przy nim żona Anna Kondratowicz, medycy oraz przyjaciel Zdzisław Zasada. Opowiedział o momencie, w którym odszedł aktor.
Po odejściu aktora mówiono, że przyczyną śmierci mógł być zawał serca. Jak donosi "Super Express" Nowicki miał się nagle źle poczuć. Jego żona Anna wezwała pogotowie. Zadzwoniła również do Zdzisława Zasady, wiceprezesa OSP w Kowalu, wieloletniego przyjaciela artysty. W rozmowie z "Super Expressem" przyjaciel opowiedział o tej dramatycznej nocy.
Wiele w życiu widziałem, ale to było straszne. W nocy zadzwonił telefon. To była żona Jana. Powiedziała do mnie "Jak możesz, to przyjedź, bo Janek chyba umarł. Pogotowie jedzie. Janek nie daje żadnych oznak życia". Jak przyjechałem, to było już pogotowie. Reanimacja trwała chyba godzinę, może nawet więcej, ale nic to nie dało.
Zdzisław Zasada zdradził również, że pożegnanie aktora miało miejsce 8 grudnia. Zostało spełnione jego życzenie - skremowano go w mundurze strażackim i pochowano z papierosami i różańcem.
Burmistrz Kowal, Eugeniusz Gołembiewski w rozmowie z "Faktem" zdradził też, jak wyglądały ostatnie chwile uwielbianego aktora.
Janek zjadł kolację i poszedł spać. Około pierwszej w nocy obudził się, wstał i się przewrócił.
Syn zmarłego aktora zdradził szczegóły ostatniej drogi. Uroczystości pogrzebowe odbędą się w środę 14 grudnia w Kowalu. O godz. 13 nabożeństwo żałobne w kościele parafialnym, po którym nastąpi odprowadzenie do grobu rodzinnego na cmentarzu.