Więcej informacji na temat aktualnych wydarzeń ze świata znajdziesz pod adresem Gazeta.pl.
W środę 4 maja w sali sądowej hrabstwa Fairfax w Wirginii miało miejsce wyczekiwane zeznanie Amber Heard. Aktorka we łzach opowiadała o tym, jak niegdyś kochała swojego męża, uwagę skupił jednak inny wątek. Gwiazda "Aquamana" oskarżyła Johnny'ego Deppa o uzależnienie od substancji psychoaktywnych, które w najgorszych momentach wręcz odbierały mu zdolność kontrolowania swoich jelit.
Jak informuje serwis Radar Online, podczas swojego zeznania 26-letnia aktorka opisała jaki stosunek miała do męża, po czym zalała się łzami:
Byłam tak rozdarta. Byłam tak zakochana w tej osobie, bo kiedy było dobrze, było tak dobrze. (...) Myślałam, że jest miłością mojego życia i był nią... ale był też tą drugą rzeczą.
Owa "okropna rzecz" miała stopniowo zmieniać aktora, sprawiając, że stawał się innym człowiekiem:
Przejęła kontrolę i nie było widać pod nią Johnny'ego, którego kochałam.
Amber Heard zwróciła uwagę przede wszystkim na problem uzależnienia aktora i fatalne skutki, jakie miało przynieść:
Mdlał we własnych wymiocinach. Tracił panowanie nad swoim ciałem, tracił kontrolę, a wszyscy po nim sprzątali. Ten człowiek stracił kontrolę nad swoimi jelitami, a ja po nim sprzątałam.
Jak twierdzi była żona Johnny'ego Deppa, najgorsze było nieme przyzwolenie na zachowanie aktora ze strony otaczających go osób, w tym ludzi z ochrony:
Jego ochrona sprzątała po nim, zmieniała mu spodnie na moich oczach. Mdlał we własnej chorobie, a potem chodził i mówił, że nie ma problemu - dopóki go nie miał. Dopóki nie mógł tego utrzymać, a potem się oczyszczał, trzeźwiał i znowu był tym samym.
To nie pierwszy raz, kiedy podczas rozprawy pojawia się temat wypróżniania. Tym razem sprawa ma jednak inne podłoże niż w przypadku słynnego ekscesu ze strony aktorki, o którym powstała nawet piosenka.