Więcej dłuższych tekstów dotyczących życia gwiazd, znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.
11 lutego 2012 roku 48-letnia Whitney Houston przesiadywała w Los Angeles, gdzie czekała na galę rozdania nagród Grammy. Była w hotelu już kilka dni. Czas spędzała głównie w barze i podobno zachowywała się bardzo głośno. Jej najbliżsi wiedzieli, że nie jest dobrze, choć nikt nie mógł jej powstrzymać. Ciągle powtarzał się ten sam scenariusz: gdy było bardzo źle, lądowała na odwyku, a po powrocie wracała do uzależnień - i tak przez ponad 20 lat. Nikt nie mógł wiedzieć, że pozostawienie jej samej przez chwilę doprowadzi do tragedii. Znaleziono ją w hotelowej łazience. Okazało się, że wzięła leki i narkotyki, a to wszystko wymieszała z alkoholem. Powodem było jednak utonięcie. Smutna śmierć nie przysłoniła jednak niewątpliwego dorobku i ogromnego talentu. Dziś, w dziesiątą rocznicę jej odejścia, wciąż jest kochana i pamiętana.
Po śmierci Whitney Houston wiele osób miało teorie na temat tego, kto najbardziej przyczynił się do jej śmierci. Najłatwiej było oskarżyć byłego męża, Bobby'ego Browna - faceta ze skłonnościami do agresji oraz zamiłowaniem do używek i innych kobiet. Mówił o sobie: "Wszyscy wiedzą, że jestem popaprany". Gdy zaczął spotykać się z Whitney, miał zaledwie 20 lat i troje dzieci z dwiema różnymi kobietami. Whitney, nieśmiała dziewczyna z dobrego domu, od razu zachłysnęła się szaleństwami odbywającymi się za kulisami show-biznesu u boku Bobby'ego.
Jak przyznała po wielu latach w wywiadzie z Oprah Winfrey, z czasem marihuana i kokaina stały się jej codzienną dietą. Szybki ślub, który bardzo szybko okazał się błędem. Żadne z nich nie chciało się jednak z tą myślą pogodzić. Woleli tkwić ze sobą, uzależnieni i nieszczęśliwi. Media donosiły: "Bobby znowu pobił żonę", "Bobby molestuje inne kobiety za kulisami koncertów". Ona uciekała razem z córką, a później wracała. Długo nie chciała wierzyć, że Bobby nie jest jej wierny. Nigdy nie przyznała jednak, jak wiele bólu jej zadał - był potworem. W 2009 roku, gdy finalizowała rozwód, była jednego pewna:
Powiedziałam mu: "Pachniesz kimś innym, coś się dzieje". A potem zaczęły się pojawiać te wszystkie inne rzeczy… To mnie zaniepokoiło. I nawet poprosiłam go, żeby odszedł. A on powiedział: "Nie, ty odejdź" - wyznała Houston u Oprah Winfrey.
Niestety z jedynym dzieckiem pary, Bobbi Kristiną Brown, los również nie obszedł się łaskawie. W jej życiu pojawiali się niewłaściwi mężczyźni i uzależnienie od narkotyków. Zmarła w wieku zaledwie 22 lat, trzy lata po śmierci matki. Podobnie jak ona nie dała sobie pomóc.
Już w latach 90., gdy byli małżeństwem, zaczęły pojawiać się doniesienia, że Whitney również się z kimś spotyka za plecami Bobby'ego. Chodziło o jej przyjaciółkę i agentkę Robyn Crawford. Jak przyznał po latach ojciec kobiety, wiedział o ich romansie, a nawet wielokrotnie widział je całujące i przytulające się. O nocnych schadzkach kobiet wspominali także ochroniarze. Wiedział też sam Bobby, który podobno wielokrotnie chciał zakończyć relację kobiet, a między nim a Robyn dochodziło nawet do rękoczynów. Trzy lata temu Crawford pierwszy raz oficjalnie potwierdziła, co ją łączyło z Houston. Zrobiła to w poświęconej jej książce "Piosenka dla ciebie. Moje życie z Whitney Houston":
Nie chodziło wyłącznie o to, że sypiałyśmy ze sobą. Mogłyśmy sobie ufać, powierzać swoje sekrety i uczucia, dzielić się tym, kim byłyśmy. Byłyśmy przyjaciółkami, byłyśmy kochankami. Byłyśmy dla siebie wszystkim - tłumaczyła Crawford.
Kogo tak naprawdę kochała Whitney? Bobby'ego, toksycznego agresora, od którego nie umiała się uwolnić, czy przyjaciółkę i kochankę, która przez lata wspierała ją i podejmowała ciągłe próby ratowania od licznych uzależnień? Wydaje się, że nie da się tego rozstrzygnąć. Houston była prawdopodobnie zagubiona i rozdarta między miłością do dwóch osób.
W ostatnich latach życia Whitney Houston wyglądała jak cień samej siebie sprzed lat. Polscy widzowie mogli się przyglądać zmarnowanej wokalistce w 1999 roku na żywo, podczas koncertu w Sopocie. Przybyła godzinę po czasie, a żeby się nie forsować, zrezygnowała z zaśpiewania swoich największych i najbardziej wyczerpujących hitów.
13 lat później, w momencie śmierci, artystka miała liczne braki w uzębieniu, które zakrywała protezami. Podobnie było z włosami - do prawdziwych pasm miała doczepione sztuczne, by tworzyły swego rodzaju perukę. Na rękach miała także liczne ślady wkłuć, które były spowodowane zażywaniem narkotyków. Jej śmierć zakończyła wieloletnie cierpienie - zarówno psychiczne, jak i fizyczne. Mimo życiowych dramatów w pamięci zapisała się jednak jako gwiazda wielkiej estrady - utalentowana, piękna i niepowtarzalna.