Więcej doniesień z zagranicy przeczytasz na Gazeta.pl.
Nadal jest głośno o sprawie związanej z oskarżeniami wystosowanymi przez Virginię Giuffre, która złożyła w sierpniu zeszłego roku pozew przeciw księciu Andrzejowi. Twierdziła, że w 2001 roku, gdy miała 17 lat, została przez niego wykorzystana seksualnie. Tydzień temu oficjalnie poinformowano, że syn królowej do czasu zakończenia sprawy nie będzie pełnił żadnych funkcji publicznych.
Jak donosi australijski tygodnik "New Idea", Meghan Markle i książę Harry uważają, że zbyt długo (ponad dwa lata) zajęło rodzinie królewskiej odcięcie księcia Andrzeja. Pamiętają, że w ich przypadku ta decyzja została podjęta błyskawicznie i musieli zaprzestać używania tytułów. Dziennikarz Omid Scobie, którego często nazywa się "rzecznikiem Meghan", dodatkowo podsycił te plotki, porównując los księcia Andrzeja do położenia księcia Harry'ego. Autor biografii "Harry i Meghan. Chcemy być wolni" twierdzi, że para jest wściekła.
Osoby, które śledzą losy Harry'ego i Andrzeja, mogą dziwić się, że ten drugi stracił tytuły dopiero po tak długim czasie. Przecież Harry ma zapewne mniej na sumieniu - chciał tylko chronić swoją rodzinę i usunąć się z toksycznego środowiska - informuje Scobie w komentarzu dla "New Idea".
Książę Harry nie może zrozumieć, dlaczego został publicznie upokorzony - każdy zdążył zorientować się, że rodzina była wobec niego bezwzględna. Markle z kolei czuje satysfakcję, gdy widzi, że royalsi długo bronili księcia Andrzeja, choć zarzuty wobec niego są naprawdę poważne. Widzi, jak bardzo są toksyczni.
Meghan w końcu czuje się usatysfakcjonowana. Nie może oprzeć się wrażeniu, że mieli rację, kiedy podjęli decyzję o wyprowadzce z pałacu. Uważa, że ona i Harry zostali niesprawiedliwie potraktowani. Już nie ma wątpliwości, że to była słuszna decyzja - czytamy w "New Idea".
Rozumiecie ich oburzenie?